środa, 25 lipca 2012

Rozdział 1. - Don't Go

   Hej ! Tu Marchewka. Pewnie większość z Was zna mnie z http://louis-stole-my-heart.blog.onet.pl/
Miałam niezłe problemy z onetem dlatego postanowiłam przenieść opowiadanie "If I was your boyfriend, I'd never let you go" na blogspot. Jest on o sto razy lepszy od onetu ;)
  Rozdziały postaram się dodawać co tydzień za małą opłatą. Tak, tak, chodzi mi o komentarze. Im więcej ich będzie tym szybciej będzie się pojawiał rozdział. No, przynajmniej w wakacje ;)
  Przy każdym tytule będzie zalinkowana muzyka, którą polecam odsłuchać. Będzie ona miała na celu wprowadzenie Was w nastrój i uczucia, które odczuwają bohaterowie...
  

 No to ENJOY  !                                         





                                                            *Don't Go*

  Louis to chłopak bardzo skrzywdzony przez los. Mimo tych 20 lat, czuje się jak pięcioletni porzucony dzieciak. Jego rodzice się rozwodzą...twierdzą, że z winy obu stron, za porozumieniem, w zgodzie. Wmawiają mu, że to dlatego, że to uczucie, które łączyło ich 30 lat tak po prostu wygasło, że przestali się kochać, że miłość zginęła, uciekła i już nigdy nie wróci. A gówno ! Louis wie swoje ! Jest święcie przekonany, że to przez niego. Chłopak czuje, że oni rozwodzą się dlatego, że Louis jest zakochany w chorym na białaczkę przyjacielu, który oczywiście odwzajemnia jego uczucie. Zabronili mu się z nim spotykać, zamykają go w domu na całe dnie, brunet nie ma żadnego kontaktu ze światem po za internetem i telewizją. Chociaż telefonu mu nie zabrali, przynajmniej może dzwonić do ukochanego. Rodzice Harry'ego próbują temu zaradzić ale na marne.
  No i jeszcze do tego jego dwie siostry, 15-letnia Lottie i 13-letnia Fizzy, nie odzywają się do niego, ignorują a przede wszystkim boja się brata. Boją się, bo on jest gejem. "To jest chore Louis." Te słowa Fizz cały czas siedzą mu w głowie. Lottie niby jest tolerancyjna, tyle razy powtarzała, że szanuje takich ludzi ale nie potrafi zaakceptować, że taką właśnie osobą jest jej brat. Dobrze, że dwie najmłodsze siostry, 8-letnie Pheobe i Daisy, nie wiedzą co to znaczy być gejem. Chociaż to i tak nie ma znaczenia, bo mama zabrania im jakiegokolwiek kontaktu z Louis'em czego bliźniaczki nie rozumieją.Tęsknią za kochanym bratem i często w nocy wymykają się do niego. Na szczęście nie zauważone przez Jay.
-Dziewczynki, dzisiaj do mnie nie przychodźcie, dobra ? - szeptał do sióstr, tak by nikt go nie usłyszał. Siedział na schodach prowadzących na górę, gdzie znajdował się jego pokój i dziewczynek, co było im na rękę. Małe stały w progu swojego pokoju.
-Dlaczego Lou ? - zapytała któraś z nich, nie wiedział która. Mają takie podobne głosy, niemalże identyczne, ale też na dodatek ich nie widział, ale gdyby jednak był w stanie to na pewno by stwierdził, która zadała to pytanie.
-Bo jestem bardzo senny. Wczoraj siedzieliśmy prawie do rana i chce mi się spać. - źle się czuł okłamywując siostry ale nie widział innego wyjścia. Przecież nie mógł powiedzieć im prawdy.
-No dobrze. - zmarnowane poszły do swojego pokoju.
  Louis usłyszał, że ktoś kieruje się w stronę schodów, na których się znajdował. To była Jay.
-Louis, idź do siebie. - krzyczała szepcząc.
-Dlaczego ? - spytał oschle, obojętnie, jakby to wszystko nie miało sensu.
-Bo idę po dziewczynki. No już, znikaj ! - nadal krzyczała szepcząc. Pogoniła go ze schodów, które przez ostatni czas stały się jego najlepszym przyjacielem.
-Czemu zabraniasz mi się z nimi bawić ?! To przecież moje siostry. - próbował nie krzyczeć.
-Przecież wiesz, przez to Twoje...
-Ale w tym nie ma nic złego. To tylko orientacja, ja nie jestem jakimś zboczeńcem czy pedofilem, mamo ! - mówiąc "mamo" łzy napłynęły mu do oczy ale szybko je starł. Nie chciał pokazać, ze jest słaby.
-Louis ! - tym jednym słowem, jego imieniem, chciała dać mu do zrozumienia, żeby po prostu się zamknął i już więcej nie odzywał, że ma gdzieś jego tłumaczenia.
  Louis stanął pod drzwiami swojego pokoju, już miał do niego wchodzić ale z pokoju na przeciwko wyszła mama z dziewczynkami.
 -Mamo, co to jest orientacja ? - spytała starsza o 6 minut Pheobe. Louis stał i przyglądał się matce. Bardzo go ciekawiło co ona jej odpowie.
-Nic, nie ważne. Idźcie już, bo woda zaraz wystygnie. - ponagliła córki.
-Dlaczego nie powiesz im prawdy ? - spytał sprawiając, że Joanna zatrzymała się. Odwróciła się w jego stronę i rzuciła mu wrogie spojrzenie.
-Przytulisz mnie ? - zmienił temat widząc jej reakcję. Nie chciał zaczynać kolejnej kłótni
  Jay zachowała się tak jakby po prostu nie usłyszała pytania, a raczej prośby syna i ot tak sobie, bez jakiegokolwiek uczucia ruszyła przed siebie schodząc na dół. Louis nie wytrzymał i wpadając jak burza do pokoju rzucił się na łóżko i zaniósł głośnym płaczem. "Ona już mnie nie kocha...". Zasnął.
  Obudził się po godzinie z lekkim bólem głowy. Nagle zaczęło go skręcać w żołądku. Poczuł wielką chęć na zjedzenie czegoś. Wstał, przetarł mokre jeszcze policzki, pociągnął nosem
i ruszył ku drzwiom. Otworzywszy je, ciśnienie mu podskoczyło. Ujrzał matkę z ojcem, którzy kierowali się w jego stronę. Stanęli na przeciw siebie w odległości jakichś 3 metrów.
-Co Ty tu robisz ? - spytał ukrywając złość, która z nie wiadomo jakiego powodu się pojawiła, bo przecież ojciec był tym dobrym w porównaniu do matki.
-Przyszedłem z Tobą pogadać. - Mark posłał synowi o dziwo szczery uśmiech.
-O czym, co ?
-O tym, no wiesz...
-Nie, nie wiem. - w tym głosie aż roiło się od ironii. - Oświeć mnie. - splótł ręce na piersi.
-No o tym...że Ty...no...jesteś...
-Że jestem gejem tak ? Tak trudno jest Ci to powiedzieć ? Gej ? No powtórz : mój syn jest gejem ! Powtórz słyszysz ?!
-Louis, nie krzycz. Porozmawiajmy spokojnie. - ojciec starał się go uspokoić.
Podszedł do niego i mocno przytulił. Tego mu właśnie brakowało - miłości, miłości ze strony rodziców, bo od Harry'ego dostawał ją cały czas. Trwali tak chwilę, w międzyczasie Jay zdążyła się ulotnić.
  Weszli do pokoju Lou. Chłopak usiadł na swoim łóżku a Mark na wygodnym fotelu. Patrzyli na siebie przez jakąś minutę bez ciszy. Louis z twarzy ojca nie potrafił rozszyfrować żadnych emocji. Jego oczy mówiły...nic. Tam nic nie było. Pustka. Uśmiechnął się. O ! To już jakiś trop. Czyżby chciał być miły ? O co chodzi temu człowiekowi.
-Możemy w końcu porozmawiać ? - spytał zniecierpliwiony Louis.
-Możemy...My...mama i ja, my na prawdę chcemy Ci pomóc.
-Niby jak ? Zabraniając mi się spotykać  Harrym ?! A w ogóle jakim prawem to robicie ?! Jestem już dorosły !
-Ale jesteś też naszym synem i chcemy żebyś był normalny.
-Ale ja jestem normalny ! Takim czymś nie sprawicie, że zapomną o nim, bo JA.GO.KOCHAM.
-Ty wcale go nie kochasz ! Nie jesteś gejem !
-Jestem gejem i kocham go a Ty tego nie zmienisz. Nikt tego nie zmieni !
-Louis, proszę...
-Wyjdź ! - przerwał mu krzykiem
-Lou...
-Wyjdź ! Nie słyszysz ?! Wyjdź !
  Mark wystraszony zachowaniem syna wyszedł. Nie wiedział czy boi się Louis'a, czy może siebie albo czegoś innego. Już nic nie wiedział.
Louis leżał zawinięty w kołdrę jak naleśnik i płakał. Rzucił okiem na zegarek; 22:53. Usłyszał dźwięk sms'a. O tej porze tylko Harry mógł pisać, w ogóle tylko on mógł pisać. Fakt, kumplował się z Zayn'em, Niall'em i Liam'em ale to tak na prawdę przyjaciele Harry'ego.
  Wziął telefon do ręki i otworzył wiadomość.
                               
                                    Co u Ciebie słychać Misiu?  :*  

  Harry. Jaki on kochany. Popisali ze sobą jakiś czas przy czym Louis'owi uśmiech nawet na minutę nie zszedł z ust. Kochał mieć z nim jakikolwiek kontakt. Nie ważne czy to były rozmowy telefoniczne czy sms'y, ważne, że rozmawiali. Ten chłopak sprawia, że Louis'owi chce się żyć. Dla niego może przetrwać tą męczarnie z rodzicami, bo przecież nie będą go wiecznie trzymać pod kluczem.
  Pożegnał się z ukochanym a telefon włożył do lewej kieszeni spodni rurek, które dzisiaj były koloru brązowego. Otworzył okno balkonowe. Była równo za piętnaście dwunasta. Droga do Harry'ego trwa właśnie 15 minut na piechotę. Louis chciał być u niego równo o północy, tak jak się umówili więc wyskoczył z dwumetrowego balkonu i po prostu biegł ile sił w nogach. Jak najszybciej by w końcu przytulić ukochanego, wycałować i jeszcze raz przytulić.