sobota, 29 września 2012

Rozdział 6. - Think of You

            Siemka Pieszczoszki !!! Tak bardzo się za Wami stęskniłam... Wiem, że obiecałam rozdział w trzy, cztery dni a pojawił się po tygodniu ale na prawdę nie miałam czasu. A jak już czas był to nie wiedziałam co napisać. Również dlatego, że chcieliście +18 więc postanowiłam zrobić Wam wirtualna przyjemność i to właśnie się stało. Trwało to tyle, bo musiałam pozmieniać trochę ten rozdział. Mam nadzieję, że choć krótki to Wam się spodoba. Ale przysięgam Wam na miłość Larry'ego że rozdział 7 będzie dłuższy, bo ten rozdział w ogóle mi się nie podoba !!! Dlaczego on jest taki krótki ???!!! Jestem bardzo zła !
           Przepraszam za możliwe błędy interpunkcyjne i  językowe - rany, ale to zajebiście brzmi !!! No i też za tyle dialogów ale to niestety było konieczne :D
           Pamiętam też, że obiecałam długie rozdziały ale na prawdę się staram jak mogę je wydłużać. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli z tego powodu...
           Nie powiem kiedy pojawi się rozdział 7, bo nie wiem. Postaram się dodać go jak najszybciej ale pamiętajcie, że mam ich aż 20 plus zajebiście długi epilog... :D
          Jeśli macie do mnie jakieś pytania to piszcie na gg lub w ask na tumblrze, bo nie chcę Wam odpisywać w komentarzach, żeby tego nie zaśmiecać. Odpisuję na wszystko co chcecie, nawet na pytania nie związane z opowiadaniem.
         A co do drugiego bloga to nie martwcie się. Będę go pisała na 100 %. Już jutro postaram się napisać rozdział 2. Wiem też, że większość z Was przeczytała go w połowie ale to tylko dlatego, że niestety jakoś mi się opublikował. <lol> Jeśli czytacie to komentujcie. :D
        A propos' komentarzy; pamiętacie jak prosiłam Was o 10 kom. ? Pojawiło się ich aż 17 !!! Uwierzycie ? Bo ja nie ! :) Tak bardzo Wam zależy, aby rozdziały na tym blogu się pojawiały. Po prostu się wzruszyłam. :') Nieee, tylko histeryzuję :) Ale na prawdę jestem Wam za TO bardzo, bardzo ale to bardzo wdzięczna !!! Massive thank you !!!
       Ale Was zanudzam co ? :D Dobra, nie przedłużam. Czytajcie...
       ENJOY !!!






                                                             *Think of You*

      Ruszyli. Przez całą drogę panowała przyjemna cisza. Co jakiś czas ojciec z synem wymieniali się uśmiechami ale nie rozmawiali. Louis myślał wyłącznie o tym, że już za chwilę zobaczy Harry'ego i go przytuli natomiast Mark był dumny, że pomaga synowi i odzyskał jego zaufanie.

      Tylko co z Jay ?

      Co z niej za matka ? Wyjeżdżając na kilka dni nawet nie spojrzała na syna. Jak zrozumieć tą kobietę ; zamyka Louis'ego w domu, aby ten nie mógł widywać się z Harrym, bo podobno chce dla niego jak najlepiej. Okej, to można zrozumieć. Jay po prostu nie akceptuje tego, ze jej syn jest gejem. Wiadomo, że dla każdego rodzica, który wyobrażał sobie syna z piękną kobietą u boku za parę lat to może być szok. Ale dlaczego ona nawet nie chce go chociaż przytulić czy porozmawiać z nim ? Zachowuje się tak jakby się go brzydziła. Tego już się nie da zrozumieć, bo to przecież jest jej ukochany synek. Gdyby na prawdę chciała dla niego jak najlepiej to by robiła coś w tym kierunku* a nie dorosłego syna syna zamykała w domu jak w klatce. Louis przez nią nie ma żadnego kontaktu ze światem. Są wakacje a on całe dnie siedzi bezczynnie w domu. Ta kobieta marnuje mu życie. Tego nie da się nazwać to dla twojego dobra.


      Nareszcie dojechali. Przed drzwiami państwa Styles Louis stanął za ojcem a Mark zapukał. Drzwi otworzył Robin.

      -Dzień dobry. - Louis przywitał się grzecznie.

      -Hej, wejdź. Harry już na Ciebie czeka. - Robin odsunął się przepuszczając Louis'ego w drzwiach i spojrzał na Marka. - Cześć. - uśmiechnął się przyjaźnie. - Co Ty tu robisz ?

      -Hej. - przywitał swojego dawnego przyjaciela.- Przywiozłem Louis'ego. Mogę wejść ?

      Kiedyś Mark i Robin przyjaźnili się jak Harry i Louis. Ale oczywiście jak kilka lat temu, kiedy łączyła ich tylko przyjaźń. Teraz już się nie przyjaźnią jak kiedyś odkąd Jay zamyka syna w domu i zabroniła wszystkim w rodzinie jakiegokolwiek kontaktu z rodziną Styles. Obie rodziny zawsze się przyjaźniły ale od kiedy Harry'ego i Louie'ego połączyło coś więcej nagle stali się wrogami. A tak konkretnie to Jay zaczęła tą nienawiść. Rodzice Harry'ego i Mark z Lottie próbowali przemówić jej do rozumu ale ona jest nie tyle uparta co cholernie głupia.

      Mark i Robin przytulili się na powitanie po czym weszli do domu. Harry akurat schodził na dół i stojąc na schodach, na ostatnim stopniu, zauważył Louis'ego.

      -Louie ! - pisnął Hazz na widok Lou.

      -Hazzuś ! - szatyn podbiegł do Loczka a ten wręcz rzucił się na niego i rękami objął szyję a Louis zakręcił go dookoła.

      Postawił go a młodszy gwałtownie wpił się w usta swojego chłopaka. Całowali się tak jakby dawno tego nie robili. Wszystkiemu z boku przyglądali się Mark i Robin a za chwilę w salonie pojawiła się Anne z talerzem w ręku i ściereczką.

      -Tęskniłem. - szepnął Hazz kiedy oderwali się od siebie.
  
      - Ja też tęskniłem. - Lou musnął czoło swojego chłopaka.

      -A co tu robi Twój tata ? - nadal szeptał ale tym razem ciszej by nikt tu z obecnych go nie usłyszał.

      -Chodźmy do Ciebie to wszystko Ci opowiem. - stwierdził Lou po czym poszli we dwójkę do pokoju Harry'ego.

      Tymczasem Robin zaprowadził zmieszanego i zawstydzonego Marka do salonu by móc spokojnie porozmawiać a Anne wróciła do swoich zajęć z ogromnym uśmiechem. Właśnie szykowała kolację dla ich trójki, bo aktualnie Gemmy nie było w domu ale teraz chyba musi zwiększyć składniki.

      Mark i Robin zajęli przeciwne miejsca na fotelach.

      -To co stało się przed chwilą... - zaczął Robin.

      -Nie do opisania. - stwierdził Mark po chwili zastanowienia.

      -Wiesz, dla mnie to normalne, bo...

      -Tak...Louis ucieka z domu. Wiem o tym i jestem z niego cholernie dumny, że tak walczy. On na prawdę kocha Harry'ego. - powiedział Mark trzęsącym się głosem.

      -A Harry kocha jego. - uśmiechnął się. - Wiesz, mnie zupełnie nie interesuje orientacja mojego syna. Mam gdzieś to czy kocha dziewczynę czy chłopaka. Ważne, żeby był szczęśliwy z tą drugą osobą. W takim czasie musimy z Anne go wspierać. - stwierdził Robin tak jakby chciał tym ruszyć swojego przyjaciela.

      Tomlinson zrozumiał przesłanie i spuścił głowę a między nimi zapanowała niezręczna cisza. Robin nie wiedział co powiedzieć. Czuł się źle, że zranił przyjaciela.

      -Ej, co jest ? - spytał tak jak to robił za dawnych czasów kiedy byli jak bracia.

      Czasami brakuje mu tych chwil jako najlepsi przyjaciele. Kiedyś spędzali ze sobą każdy dzień, nie opuszczali siebie na krok. Takie papużki nierozłączki. Co jednak nie zmienia faktu, że to jednak tylko przyjaźń. Nie tak jak w przypadku ich synów.

      -Nic... Po prostu zrozumiałem, że to co robiłem a raczej robiliśmy z Jay Louis'emu było...okropne.

      -Oj, daj spokój. - Robinowi zrobiło się szkoda Marka więc usiadł obok niego i objął go ramieniem. - Jesteśmy tylko ludźmi, każdy popełnia błędy. - uśmiechnął się do niego chcąc w jakikolwiek sposób go pocieszyć.

      -No wiem, ale to jednak...to było złe dla Lou. Skrzywdziliśmy go tym. Jay już dawno straciła syna, ale ja próbuję go odzyskać.

     -To wspaniale ! Louis chyba już do Ciebie wraca, prawda ? - spytał a Mark skinął głową na potwierdzenie. - Słuchaj, może wrócimy do naszej dawnej przyjaźni ?

      -Pewnie. Wiesz, stęskniłem się za Tobą...




      Louis opowiedział Harry'emu wszystko dokładnie i po kolei to co dzieje się u niego w domu. Że mama wyjechała z siostrami za miasto na kilka dni, że nawet na niego nie spojrzy i że tata chce mu pomóc i robi wszystko w tym kierunku. Harry nie potrafiąc ukryć swojego szczęścia rzucił się na Lou całując go i mocno przytulając.
     
      Chłopaki leżeli na łóżku Harry'ego przytulając się i całując co chwilę. W pewnym momencie, kiedy Lou obrócił się na plecy, Hazz raptownie położył głowę na jego torsie a dłoń wcisnął pod jego koszulkę. Zaczął delikatnie przejeżdżać opuszkami palców po jego brzuchu i najwidoczniej Louis'emu podobało się to. Przymknął oczy i oddał się tej pieszczocie. Było mu wspaniale kiedy zręczne paluszki jego chłopaka pieściły jego skórę. Kiedy wyczuł brak dłoni Harry'ego na swoim brzuchu otworzył oczy. Hazz zaczął dobierać się do jego paska a jemu gwałtownie zaczęło bić serce.

      -Słońce, co Ty robisz ? - spytał nieco zdezorientowany.

      -Chcę, żeby było Ci dobrze, Lou. - powiedział szeptem Harry nie przerywając czynności. W ogóle nie reagował na sprzeczne znaki wysyłane przez szatyna.

      -Ale mi jest dobrze, Harry... - powiedział stanowczo z uśmiechem jednak nie interweniując.

     -Ale nie dobrze w ten sposób.. - powiedział ostatnie zdanie i włożył chłodna dłoń w bokserki chłopaka pewnie chwytając jego penisa na co Louis głośna jęknął. - Spokojnie. Nie zrobię Ci krzywdy. - szepnął Hazz a Louie się odprężył po raz drugi tego wieczoru i przymknął oczy pozwalając robić Harry'emu to co chciał.

      Loczkowaty z początku nie wiedział jak się do tego zabrać, bo nigdy tego nie robił. No przynajmniej nie drugiemu chłopakowi. Najpierw powoli zsunął z bioder Lou jego spodnie wraz z bokserkami w czym Tomlinson mu pomógł podnosząc nieco do góry pupę. Teraz Harry miał wolne pole do popisu. Wciąż leżał na torsie Louie'ego ale jego sprawne paluszki już nie spacerowały po brzuchu chłopaka tylko muskały jego penisa a Lou cichutko pojękiwał. W końcu Styles chwycił w dłoń całego członka swojego chłopaka i zaczął nią ruszać w górę i w dół a jęki Louis'ego stawały się coraz głośniejsze.

      -Ciszej misiu, bo nasi rodzice są na dole. - powiedział w międzyczasie Hazz na co Louis zakrył buzię dłonią a dźwięki, które wydawał z siebie zrobiły się o wiele cichsze, wystarczający, by nikt z dołu go nie usłyszał.

      Harry czuł w swojej dłoni twardego już i nabrzmiałego penisa Lou, co było znakiem, że jego chłopak zbliża się do finału. Loczek nie chciał tak tego zakończyć więc nie przerywając swoich działań usiadł na nogach Louie'ego i zbliżał twarz do jego przyrodzenia. Chcę wiedzieć jak smakujesz. Louis natomiast nie wiedział co się dzieję. Było mu zajebiście dobrze i myślał, że lepiej być nie może. Mylił się jednak i zrozumiał to kiedy poczuł przyjemne ciepło wokół swojego penisa i cieplutki język Harry'ego. Otworzył oczy, po czym spojrzał na dół i nie mógł uwierzyć : Harry pochłonął go całego na co Louis nie mógł wytrzymać i wręcz krzyknął nadal jednak zakrywając buzie dłonią. Hazz poruszał charakterystycznie głową przy czym główka penisa Lou uderzała o jego ściankę gardła. Nagle członek szatyna się pojawił i Hazz ostatni raz przejechał językiem po całej jego długości. Czując, że to już koniec szybko znów włożył go do ust gdzie Louis doszedł z stłumionym krzykiem wylewając całą swoją zawartość. Młody Tomlinson szybko dysząc spojrzał na Harry'ego, który dumnie zlizywał z palców spermę swojego chłopaka - nie dowierzał.

      -Jesteś taki słodki. - szepnął Harry siadając okrakiem na Lou po czym musnął jego usta.

      Miał to być tylko delikatny pocałunek ale Louis go pogłębił przyciągając do siebie Harry'ego za szyję. Wtargnął do jego buzi językiem i w tym momencie nie tylko Hazz ale i on mógł poczuć jak smakuje...

      -Teraz możesz powiedzieć, że jest Ci dobrze. - powiedział Hazz z boskim uśmiechem kiedy oderwali się od siebie.

      -Harry, jesteś Bogiem.* - stwierdził Louis nadal uspokajając oddech.

      Loczek pomógł Louis'emu się ubrać, ale tylko bokserki i jeszcze zdjął mu bluzkę. Sam również przybrał taki wygląd. Jeszcze tylko uporządkowali siebie i łóżko po czym wygodnie się ułożyli do snu. Hazz oczywiście z głową na torsie Louie'ego łaskocząc przy tym loczkami jego skórę. Szatyn objął chłopaka w pasie i mocno do siebie przytulił W tej chwili oboje byli cholernie mocno szczęśliwi. Harry jeździł środkowym palcem po brzuchu Lou a temu znów było dobrze. Jak on mnie rozpieszcza. Nie minęła minuta i już oboje zmęczeni zasnęli.
______________________________
*w tym kierunku - chodzi mi o słowo kierunek ; uwielbiam to słowo :D
*jesteś Bogiem - może i nie jestem fanką paktofoniki ale ten film jest zajebisty !!! Polecam go Wam Directioners :3

     

piątek, 14 września 2012

Rozdział 5. - Dear My Friend

   Si-si-si-siema pieszczochy ! Nie bójcie się, nie zapomniałam o Was. Wręcz przeciwnie, stęskniłam...i trochę zawiodłam. Poprosiłam Was grzecznie, na kolanach o przynajmniej 10 komentarzy. I co ? I dupa ! Nie doczekałam się. Ale nie będę taka wredna i dodaje Wam już teraz rozdział. Wiem, że czekacie. Podobno moje wypociny czyta aż 23 osoby. To trochę dziwne, bo pod ostatnim rozdziałem zastałam tylko 6 komentarzy. Bardzo jest mi przykro z tego powodu. Chciałabym aby każdy kto to czyta zostawił coś po sobie, chociaż jedno słowo...
   Teraz będę nieugięta i rozdział 6. w stu procentach po 10 komentarzach. Nie ma ze mną tak łatwo. Tak, wiem, jestem wredna. No cóż, taka moja natura. :D  Miejcie pretensje do moich rodziców, tak mnie wychowali, abym...a zresztą  nieważne.   Przepraszam za błędy i...liczne dialogi. Wydaje mi się, że w tym rozdziale jest ich więcej. W kolejnym postaram się zmniejszyć ilość. ;D
   Nie chcę Was zamęczać tymi głupotami ale chcę Wam coś jeszcze powiedzieć...zapomniałam...Ah ! No tak : akcja się powoli rozkręca i chłopaki już w rozdziale siódmym lecą do Paryża... a tam tyle się dzieję. Więcej Wam nie powiem. Może tylko tyle, że przygotowałam dla Was mnóstwo zajebistych momentów. Mam nadzieje, że wytrwacie do końca, bo tylko w ten sposób się dowiedzie jak skończy się ta historia ;)  
   Jeśli chcecie wiedzieć cokolwiek na temat tego opowiadania to piszcie na gg. Odpowiadam na wszystko :D
   Ps. No i jak widzicie ten rozdział jest napisany innym stylem. Dlaczego ? Bo mam taką zachciankę. :D I ten styl mi się podoba, chyba kolejne rozdziały będą tak pisane. No i rozdział wydaję się dłuższy, c'nie ? :D
ENJOY !              
                   





                                                               *Dear My Friend*

      Jeszcze tylko tydzień. Siedem pieprzonych dni a Louie i Hazza będą mogli już nie nocą a całymi dniami się przytulać i mówić sobie jak mocno się kochają. To wszystko jest na prawdę bez sensu ! Rodzice Harry'ego nie widzą przeszkód aby tych dwoje było razem, zgadzają się na ich związek, chcą aby ich syn był szczęśliwy - nieważne czy z dziewczyną czy z chłopakiem. Jego szczęście jest najważniejsze. Przez pewien czas nawet prosili a wręcz błagali, aby Tomlinsonowie w końcu zaakceptowali to, iż ich syn jest gejem i związał się z najlepszym przyjacielem,  którego zna od dzieciaka. Kiedy oni nawet nie reagowali na codzienne wizyty w ich domu, Styles'owie odpuścili sobie. Jay to uparta kobieta i nie da się jej ugiąć tak szybko. Za to Mark jak najbardziej wykazywał chęć, na to by Louis spotykał się z Harry'm ale kiedy Joanna to zauważała od razu zaprzeczał. Kto tu w końcu nosi spodnie w ich małżeństwie ? Ah, no tak, oni już nie są razem... Wybaczmy mu tą chwilę słabości.
 
      Louis koło południa zszedł na dół, by zobaczyć 'co się dzieję na świecie'. Jako, że nie ma telewizji w pokoju zamierzał pójść do salonu coś obejrzeć. Idąc do kuchni po jakieś przekąski zahaczył o pokój Jay. Jego matka właśnie...pakowała się. Była tym tak pochłonięta, że nawet nie zauważyła, że Lou stał oparty o framugę i przez dobre trzy minuty przyglądał się jej.
 
      -Po co się pakujesz ? - spytał oschle, beznamiętnie, jakby to go w ogóle nie interesowało, co akurat było prawdą.
  
      -O ! Louie, dobrze, że jesteś, właśnie miałam do Ciebie iść. - odpowiedziała Jay dosyć szybkim tempem, pakując jakieś bluzki.
 
      -Co z tego ?! Pytam po co się pakujesz ? - Louis ponowił pytanie. Dało się wyczuć, że już po woli się denerwował.
 
      -Wiesz, że z tatą się rozwodzimy... Chcę trochę odpocząć i przygotować się do rozprawy więc zabieram dziewczynki i jedziemy do Doncaster. - stwierdziła tak po prostu zapinając torbę.
  
      -Po jaką cholerę zabierasz dziewczynki ?! - spytał donośnym głosem a kiedy Jay się nie odzywała zrozumiał powód. - Dobra, nieważne...Czyli zostaję sam ? - zagadnął ją z nadzieją w głosie.
 
      -Słucham ?!! Nigdy w życiu ! Zostaniesz z ojcem. Jeszcze byś uciekł do Styles'a albo on by przyszedł tutaj i kto wie co byście wyprawiali... - zrobiła minę jakby coś śmierdziało po czym wyminęła Louis'ego i ciągnąć torbę za sobą poszła do salonu.
 
      -Przestań mówić o Harry'm w taki sposób ! - Louis krzycząc szedł za nią. - Co z Ciebie za matka !
 
      Po domu rozszedł się głośny dźwięk dzwonka i pukania do drzwi.
 
      -Idź otworzyć. - Jay spokojnie poprosiła syna tym razem pakując rzeczy bliźniaczek. - To pewnie ojciec.

      -Dobra, ale nie wasz się do mnie mówić Louie ! Tylko Harry na to zasługuje... - Louis odpowiedział delikatnie ściszonym głosem i zmarnowany poszedł do drzwi.
  
      Zaglądnął przez judasza i faktycznie - tym gościem okazał się Mark. Louis zauważył, że ojciec nie był w zbyt dobrym humorze. Nie zastanawiając się dłużej nacisnął klamkę a drzwi pociągnął do siebie.
  
      -Cześć. - Mark przywitał się z synem już bardziej radośnie niż wyglądał.

      -Wiedziałeś o tym ? - Louis ignorując przywitanie ojca zadał mu pytanie ważne dla niego.
  
      Mark westchnął głośno kiwając przecząco głową.

      Chociaż Ty jeden.
 
      Louis nie ciągnąc dalej tematu odsunął się od drzwi tym samym wpuszczając ojca do domu. Jeszcze tylko jeden raz obrzucił złowrogim i...smutnym spojrzeniem matkę po czym ruszył do siebie. Po prostu stracił nawet najmniejszą ochotę na oglądanie czegokolwiek. Jay zawsze musi wszystko popsuć i nie chodzi tu o telewizję.



      Harry dzisiejszy dzień zamierzał spędzić z przyjaciółmi : Zaynem, Liamem i Niallem. A w zasadzie to oni go wyciągnęli na miasto, bo on, jak stwierdził, nie ma nawet najmniejszego zamiaru wychodzić z domu bez Lou. No ale ile można siedzieć w domu i czekać na noc aż ten słodki brunet wymknie się spod klosza ,  przybiegnie do niego i wycałuje za wszystkie czasy ?! Harry może tak całą wieczność, żeby chociaż przez minutę poczuć jego usta na swoich.

      Chłopaki to oczywiście rozumieją ale stęsknili się za swoim Loczkiem, który potrafił rozbawić nawet umarlaka. Stęsknili się za tym chłopakiem, który wiecznie się uśmiechał i pokazywał innym jak kochać życie...bo w jego przypadku było ono krótkie, Uczył ich, żeby nie przejmować się zbytnio problemami, chyba, że na prawdę były poważne, i po prostu żyć, po prostu być...z rodziną, przyjaciółmi.
  
      Siedzieli właśnie w pizzerii. Niall zajadał się największym kawałkiem pizzy jaki kiedykolwiek Harry widział, Liam prosił go aby nie mlaskał i jadł powoli, bo się zadławi. Zayn natomiast przeglądał się w szybce telefonu starając się zrobić coś coś z tym opadającym kosmykiem. Zaś Harry uśmiechał się na widok swoich przyjaciół. Było niemalże idealnie ale brakowało mu jednego - Louis'ego.

      -No, Harry ! - krzyknął radośnie Zayn, gdy w końcu udało mu się poprawić fryzurę, uderzając delikatnie dłońmi o blat stołu. Niall coś tam do niego mamrotał zapchaną buzią od pizzy, że mu jedzenie z talerza wyskoczy jak jeszcze raz tak zrobi ale mulat to zignorował. - Jak tam Louis ? - spytał nie zdając sobie sprawy z wagi pytania.

      Hazz automatycznie się uśmiechnął na samą myśl o swoim chłopaku ale zaraz kąciki jego ust opadły na dół. Tęsknił za nim i było mu źle z tym, że nie może być z nim razem, tak normalnie.

      -Z jednej strony dobrze...a z drugiej źle. - odpowiedział gdy poczuł się skrępowany pod wpływem spojrzeń chłopaków.

       -Czemu ? - spytał zmartwiony Liam wycierając buzie Niall'a z sosu czosnkowego.

      -No bo kocham go...on mnie. - Hazz uśmiechnął się delikatnie pod nosem przeczesując swoje loczki palcami. Mimowolnie na jego policzkach pojawiły się różowiutkie rumieńce. - Tylko, że...jego rodzice zamykają go w domu, nie pozwalają się nam spotykać. - Harry odwrócił wzrok w stronę okna przy którym siedział a uśmiech z jego twarzy zniknął wraz z rumieńcami. Na zewnątrz niesamowicie padało, jak to w Londynie, a ludzie z parasolami łapali taksówki albo chowali się po dachami najróżniejszych budynków.

      -Ale jak to !? - oburzył się Zayn. - To jest nienormalne! Przecież Louis jest już dorosły, oni nie mogę go...przetrzymywać! - wspomniany wcześniej kosmyk znów opadł mu na czoło ale tym razem Malik nie zwrócił na to uwagi. Był za bardzo wkurzony na rodziców Louis'ego.

      -Wiem. Moi rodzice już próbowali z nimi rozmawiać ale mam Lou jest bardzo uparta.

      -A tata ? - ciągnął dalej Liam

      -Mama mówiła, że zachowywał się jakby chciał ale pani Tomlinson jest nieugięta. - stwierdził smutno Harry.

      -Nigdy jej nie lubiłem. - powiedział Niall nadal zajadając się pizzą. Było to dość niewyraźne ze względu na to, że miał buzie zapchaną jedzeniem na co chłopaki zanieśli się gromkim śmiechem.

      -A on wie, że wyjeżdżasz ? - spytał Liam

      -Jasne, że wie ! I jedzie ze mną. - stwierdził dumnie Hazz.

      -Jak to ? Przecież mówiłeś, że starzy go z domu nie wypuszczają, tak jak on ma polecieć z Tobą do Francji ? - zdziwił się Zayn.

      -Louie powiedział, że zrobi wszystko, żeby być ze mną do końca, nawet ucieknie z domu. A ja mu wierzę... - na usta Harry'ego wparował słodki uśmiech mówiący Jestem zakochany.

      -To takie kochane... - stwierdził Niall tym razem z pustą buzią. - To jak się kochacie, no i Louie zrobi dla Ciebie wszystko, ucieknie...Odważę się powiedzieć, że Wasza miłość jest piękniejsza od miłości Liama i Danielle. - powiedział wymachując rękami i spoglądając co rusz na reakcję Liama.

      Cała trójka patrzyła na Niallera w niemałym zdziwieniu.

      -Niall, ale Cię wzięło na refleksję ! - zauważył Liam po chwili ciszy między przyjaciółmi. - Pewnie dużo Cię kosztowało...ta myśl. - zakpił z niego Payne, tak po przyjacielsku.
  
      -Słucham ?! Wiesz, tak się składa, że nie myślę tylko o jedzeniu i zdarza mi się powiedzieć coś mądrego. - zbulwersował się Irlandczyk. Splótł ręce na piersi i wydął dolną wargę.

      -No właśnie, zdarza Ci się. - zauważył Zayn.

      -Chłopaki, przestańcie już się kłócić. - poprosił Harry błagalnym tonem.

      -Ale to nie jest kłótnia, tylko zwykła wymiana zdań.

      -Ty nie bądź taki mądry Payne ! - Malik podniósł nieco ton.

      -Chłopaki ! - krzyknął Harry a oczy wszystkich gości pizzerii skierowały się na niego.

      -Co ? - spytali chórem.

      -Uspokójcie się... - Hazz ściszył głos czując na sobie spojrzenia innych. Nie chciał by zostali wyrzuceni z lokalu.

      -Doobraa...




       Louis właśnie stał i żegnał się z siostrami. O dziwo Jay nie miała nic przeciwko ale widać było, że kiedy przytulał bliźniaczki to aż się w niej gotowało. Mark natomiast stał obok i przypatrywał się wszystkiemu z uśmiechem. Jak na razie wszystko szło po jego myśli. Teraz, kiedy jego była żona wyjeżdża będzie miał czas na to by na nowo zaprzyjaźnić się z synem.
  
      Kiedy Louie pożegnał się z siostrami czekał aż matka podejdzie i go przytuli. Nie zrobiła tego. Wzięła torby i poganiając córki po prostu wyszła z domu nawet nie patrząc na syna. Gdy drzwi się zamknęły oczy Louis'ego zapełniły się łzami po czym pobiegł do siebie, jak to miał w zwyczaju. Będąc w pokoju rzucił się na łóżku i zakrywając twarz poduszką rozpłakał się jak małe dziecko.

      -Lou... - do pokoju wszedł Mark. Usiadł obok syna i przytulił go do siebie. - Nie płacz. Ona po prostu... - urwał nie wiedząc co powiedzieć.

      -Co ? 'Po prostu' co ? Nie kocha mnie !!! Wiem o tym doskonale... - Louis płakał i cały czas przytulał się do ojca.

      -To nie tak. Na pewno cię kocha, tylko...daj jej czas.

      -No pewnie, że dam. Wyjadę do Francji i wtedy będzie miała dużo czasu aby oswoić się z tym, że kocham Harry'ego. Dużo łatwiej jej będzie jeśli nie będzie musiała na mnie patrzeć, nie będzie się bała, że zgwałcę jej córki !!!

      -Nawet tak nie mów ! Zaraz, co ? Gdzie wyjeżdżasz ? - spytał nie kryjąc zdziwienia. Właśnie chciał odbudować więzi z synem a on nagle mówi, że wyjeżdża.

      -Lecę z Harrym i jego rodzicami do Francji, do Paryża... - odsunął się od ojca wycierając łzy z gorących policzków.

     -Ale...ale po co ?

      -Harry tam przejdzie operacje dzięki której będzie ze mną dłużej. Lekarze przedłużą mu życie o kilka lat.

      -Lou, ja...ja nie wiem co powiedzieć. Cieszę się, bardzo. - uśmiechnął się przyjaźnie. - To wspaniała wiadomość. A kiedy wyjeżdżacie ?

      -W tą sobotę. - ucichł na chwilę czekając na reakcję ojca. - Tato... - zaczął nie czekając dłużej na odpowiedź. - To mogę lecieć ? - spytał nieśmiało.

      -Oczywiście, że tak. Chcę, żebyś był szczęśliwy. Wiesz, nawet zawiozę Cię na lotnisko. - znów przytulił go do siebie. - A jeśli chodzi o matkę... - zaczął widząc, że Louis ma zamiar o to spytać. - Coś wymyślę. Będzie dobrze, zobaczysz. - ucałował go w czubek głowy.

      Louis skakał z radości. Miał teraz ochotę mocno wycałować Harry'ego. Kiedy tylko się uspokoił chwycił z telefon i poinformował ukochanego o wszystkim. Gdy rozmawiał z nim  Mark nagle poprosił aby przerwał rozmowę. Chciał mu coś powiedzieć aby ten przekazał Harry'emu.

      Louis mógł spodziewać się wszystkiego po ojcu ale nie tego. Mark zaproponował mu, że w tej chwili zawiezie go do Harry'ego. Właśnie teraz. Oboje mogli usłyszeć przez telefon pisk Harry'ego i jak mówi o wszystkim mamie.

      Tak bardzo Ci dziękuję tato. Chociaż Ty mnie, Nas nie odrzuciłeś...
___________________________
*A tak w ogóle to rozdział miał się pojawić w urodziny Niallera tak jak poprzedni w urodziny Liama ale jakoś nie dałam rady. I'm so sorry :3