Yo fam! :) Znów długo czekaliście ale już jest! Przełomowy rozdział :D ale następny będzie jeszcze lepszy. Mam nadzieje, że ten się spodoba i mnie nie zabijecie :)
Następny rozdział nie wiem kiedy, bo po pierwsze szkoła a po drugie nie mam napisanych reszty rozdziałów do końca razem z epilogiem i nie wiem jak mi to pójdzie. Mam tylko zaplanowane co będzie w tym rozdziale a nie tak jak poprzednie napisane w zeszycie. Do dupy, bo rok temu pisane ale przynajmniej wiedziałam jak się do tego odwołać ale teraz kompletnie nie mam nic prócz po dwa zdania do jednego rozdziału. Ale dam radę, mam nadzieję :)
I mam pytanie (pewnie i tak nikt nie odpowie ale co tam). Chcecie, żebym już do końca skupiła się na tym opowiadaniu (zostały trzy rozdziały i epilog) czy na przemian dodawać rozdziały PDC?
I niech teraz posypią się komentarze, bo one naprawdę mnie motywują.
No i przepraszam za możliwe błędy :)
ENJOY!!!
*The only exception*
Po kilkugodzinnym śnie Louis powoli zaczął rozchylać powieki. Na szczęście w pokoju było ciemno z powodu okien zasłoniętych roletami - wczoraj nie zapomniał o tym jak prawie za każdym razem. Dziś więc obudził się z własnej woli. Kiedy po kilku sekundach doszedł do siebie zorientował się co się wydarzyło. Kochał się z Harrym. Wczoraj. Przez połowę nocy. A Harry'emu było tak dobrze. Słyszał to i widział. I był z siebie niesamowicie dumny. To on mu sprawiał tę przyjemność. To dzięki niemu Harry był taki szczęśliwy jak nigdy przedtem. Co i jemu sprawiało ogromną radość. I o tym właśnie marzył. Nie o samym seksie ale o szczęściu Harry'ego, które może mu podarować przez tę czynność. W tym czasie byli jednym ciałem o dwóch sercach i duszach mimo, iż czuli podobnie a prawie tak samo. To zdecydowanie było jedno z najpiękniejszych przeżyć. Bo nie chodziło wyłącznie o ten cały akt ale o uczucia, które im w tamtej chwili towarzyszyły. Oczywistym było, iż te uczucia były najpiękniejszymi uczuciami w ich życiu. Nie było piękniejszych i nie będzie. Tego Louis był pewny. Pierwszy raz jest... jest tym pierwszym i już nigdy więcej nie będzie pierwszy. Jednak będzie można go odtworzyć. Ale już nie będzie taki sam.
Louis zaśmiał się cicho pod nosem uświadamiając sobie o czym i w jaki sposób myślał. Nigdy tak nad niczym nie refleksował. Na pewno nie w taki sposób... jak jakiś filozof. To Harry tak na niego działał. To on wprowadzał szatyna w taki stan. Był jego pierwszą, prawdziwą, największą i jedyną miłością. Więc nic dziwnego, że wytwarzał u niego takie zachowanie. Sprawiał, że Louis przez najbliższe dwadzieścia minut wspominał jak wspaniale było kiedy się kochali. A najgorsze było to, że o tym nie wiedział.
Przeczesał palcami loczki Harry'ego po czym nachylił się lekko i uczesał jego czoło. Chłopak spał naprzeciwko niego, twarzą w twarz. Kiedy Louis odnalazł dłoń chłopaka i splótł razem ich palce, ten coś wymruczał pod nosem i przysunął się bliżej niego. Oparł brodę na ramieniu Lou i wtulił się w niego całym ciałem. Jakby był tego świadom a jednak spał. To urocze. - pomyślał Louis znów ucałowawszy czoło młodszego. Szepnął mu do ucha, iż go bardzo mocno kocha a Harry jak na zawołanie zaczął powoli się przebudzać.
Leniwie rozchylił swoje powieki suwając ciepłą dłonią po brzuchu Louis'ego. Jęknął coś niewyraźnie wiercąc się w ramionach ukochanego. Uspokoił się na chwilę po czym przekręcił na plecy i westchnął głośno. Uśmiech na jego bladej buzi się powiększył kiedy spojrzał na swojego chłopaka. Posłał mu buziaka w powietrzy kiedy szatyn wyszeptał mu ciepłe dzień dobry.
- Bardzo dobry - zgodził się Harry. Przymknął powieki odnajdując dłoń Louis'ego, która niedawno ściskała jego palce, i splótł je razem.
Ponownie przysunął się do chłopaka i wtulił w jego pierś. Ucałował miejsce, w którym znajdowało się jego serce i na myśl przywrócił wspomnienia z dzisiejszej nocy. Rumieńce oblały jego twarz i pewnie nie tylko twarz. Wtulił się jeszcze bardziej w chłopaka i poczuł, że ma ochotę na jeszcze jeden raz.
- Louis? My w nocy...? - szepnął Harry rozwierając powieki. - To nie był sen?
- Tak, my w nocy. To nie był sen, kochanie - odparł z uśmiechem starszy wplatając ciepłe palce w loki ukochanego.
- Mmmm - wymruczał loczek przysuwając się bliżej chłopaka o ile to było możliwe i jeszcze bardziej wtulił się w jego bok. - To było piękne - przyznał.
- Wiem. Mi też się podobało - mruknął Louis. Obrócił się na bok delikatnie spychając Harry'ego z siebie. Przysunął się do niego i oparł czoło o jego a dłoń ułożył na jego boku. Harry wpatrywał się w jego niebieskie tęczówki myśląc o tym, iż to niemożliwe, że ten cudowny chłopak leży właśnie koło niego, nagi.
- Kochaliśmy się - stwierdził po chwili przymykając z powrotem powieki i uśmiechając uroczo.
- Kocham Cię - odparł Louis po czym przywarł ustami do ust młodszego. Harry wytknął koniuszek języka, by liznąć dolną wargę szatyna po czym chwytając go za ramiona pchnął go na plecy i usiadł na nim okrakiem. Język wepchnął do środka ust Louis'ego, który wyszedł mu na przeciw ściskając delikatnie dłońmi jego pośladki.
Harry pisnął cicho po czym oderwał się od chłopaka. Nagle go zamroczyło. Zacisnął powieki czując jak kręci mu się w głowie. Palce jego dłoni wbiły się w ramiona Louis'ego kiedy starał się głęboko oddychać i zatrzymać zawroty. Tomlinson patrzył na niego zszokowany i zmartwiony zaciskając dłonie na jego biodrach. Harry otworzył oczy w jednej chwili się chwiejąc. Tracił równowagę. Szatyn złapał go mocno w pasie po czym siadając wziął go w swoje ramiona a on wtulił się w niego wciskając nos w zagłębienie jego szyi.
- Haz, co się dzieje? - spytał Louis z szybko bijącym sercem. Bał się.
- Nie wiem, kręci mi się w głowie - odparł Harry zgodnie z prawdą.
Louis trzymał go w ramionach jeszcze przez dłuższą chwilę dopóki ten się nie uspokoił i odsunął od niego. Harry spojrzał na niego uspokajająco po czym uśmiechnął się delikatnie. Już było dobrze.
- Lepiej? - Lou spytał zmartwiony gładząc policzek Harry'ego.
- Mhm - mruknął młodszy po czym cmoknął chłopaka w policzek. - Wracajmy do leżenia i przytulania, okej? - zaproponował schodząc z ud Louis'ego i kładąc się z powrotem na łóżku.
- Na pewno dobrze się czujesz, skarbie? - spytał szatyn kładąc się obok i przypatrując uważnie loczkowi.
- Tak, Lou. To tylko chwilowe. Nic mi nie jest - zapewnił go Harry więc przytaknął po czym przytulił do siebie chłopaka ucałowawszy go we włosy.
||IIWYB||
- Wstawać chłopaki! Za pół godziny musimy wychodzić! - krzyknęła Anne pukając w drzwi do pokoju Harry'ego i Lou i wybudzając ich obojga z dwugodzinnego przysypiania i przytulania się.
- Po co mamy wychodzić? - jęknął Harry niezadowolony, przewracając się na prawy bok tyłem do Louis'ego.
- Bo za jakieś trzy godziny masz operacje, Haz - szepnął Louis oplatając ciało chłopaka ramionami. - Zapomniałeś?
- Ugh! Boje się... - jęknął Styles chwytając dłonie Louis'ego na swoim brzuchu.
- Już to przerabialiśmy, kochanie. Nie ma czego. Będzie dobrze - Louis starał się go zapewnić po czym złożył ciepły pocałunek na jego łopatce a za chwilę drugi na karku.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Więc Harry już się nie bał. Louis mówił... obiecał, że będzie dobrze a to znaczy, że musi być. Nie ma innej możliwości. On by nie kłamał a obietnicy musi dotrzymać. I tego Harry się trzymał wygrzebując się spod ciepłej kołdry i stawiając stopy na zimnych kafelkach. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz ale zignorował to a Louis mógł w tej chwili podziwiać jego nagie pośladki kiedy on chciał zrobić pierwszy krok.
Znów to samo. Zamroczyło go. Ponownie zacisnął powieki ponownie czując zawroty. Obiema dłońmi dotknął skroni czując, że ponownie traci równowagę.
- Haz? - szepnął zlękniony Louis. - Harry, kochanie, co się dzieje? - spytał wygrzebując się z łóżka. W ostatniej chwili znalazł się przy chłopaku obejmują go ramionami kiedy ten miał zamiar się przewrócić. - Znów kręci ci się w głowie? - spytał dla pewności. Harry przytaknął. - Zawołam twoja ciocię.
- Nie - zaprzeczył szybko młodszy. Louis przez chwilę nie wiedział czemu ale zaraz zrozumiał - oboje byli nadzy.
- Okej. Więc... usiądź - poprosił ostrożnie cofając chłopaka do tyłu po czym pomógł mu usiąść. - Zaraz coś ci przyniosę - odparł ucałowawszy go w czoło po czym zniknął w łazience.
Po chwili wrócił z rudo-czerwoną pigułką i szklanką wody. Usiadł obok chłopaka po czym podał mu leki, które połknął popijając. Westchnął głośno odchylając głowę do tyłu kiedy Louis przyglądał mu się ze zmartwieniem. Chwycił jego chłodną i bladą dłoń po czym złożył na niej delikatny pocałunek. Harry spojrzał na niego z uśmiechem a wtedy starszy objął go ramieniem tuląc do swojej piersi ucałowawszy go wcześniej we włosy.
- Już lepiej, kochanie? - spytał troskliwie. Wiedział, że Harry'emu zdarzały się takie zawroty głowy ale ostatnio już ich nie miewał tak więc Louis naprawdę się zaniepokoił.
- Tak. A zaraz będzie jeszcze lepiej po lekach - odparł spokojnie wiedząc, że naprawdę tak będzie. Zawsze po lekach mu przechodziło a Louis nie śmiał wątpić.
- Dobrze - zgodził się się. - To ubierz się, Skarbie - poprosił na co młodszy przytaknął głową kiedy ten podał mu czystą parę bokserek i sam również przydział bieliznę na swoje biodra.
Louis pomógł wstać Harry'emu i przytrzymał go chwile widząc, że jeszcze troszkę się chwieje. Ponownie objął go ramieniem mocno tuląc do siebie. Mruknął mu we włosy ciche "wszystko bezie dobrze" kiedy ktoś zapukał do ich pokoju i wszedł zaraz do środka.
- Aw. A co tu się dzieję? - spytała dociekliwie Cheryl uśmiechając się ciekawsko.
- Nic takiego - odparł Louis powoli odsuwając od siebie bruneta. - Harry po prostu... zakręciło mu się w głowie na chwilę... - szepnął a widząc przestraszoną minę kobiety szybko dodał: Ale dostał leki i już jest dobrze.
- Harry, dziecko - szepnęła podchodząc do chłopaka i biorąc go w ramiona. - Ale na pewno już lepiej? - dodała odsuwając bratanka na odległość ramion. Harry uśmiechnął się do niej ciepło.
- Tak, na pewno - odparł wracając do Louis'ego. Szatyn przyjął go z powrotem w swoje ramiona.
- Okej - odwróciła się z uśmiechem z zamiarem wyjścia z pokoju. Kiedy naciskała klamkę przypomniała coś sobie - Aa! Louis, bo... przyszłam to... mam coś dla Ciebie - rzekła podając mu białą kopertę. - To od mamy - dodała kiedy chłopak ja przyjął.
Louis zdecydowanie się zdziwił, że mam do niego napisała. Szczerze nie spodziewał się tego. Uśmiechnął się pod nosem przyglądając się czystej kartce i nawet nie zauważył kiedy kobieta wyszła. Harry przyglądał mu się uważnie. Widząc jego uśmiechnięte oczy sam się uśmiechnął.
- Lou? - mruknął cicho wybudzając go z 'transu'.
- Później go przeczytam - odparł jakby wiedział, że Harry chce go o to zapytać. - Dobra, zbierajmy się już. - dodał już żwawiej przeszukując szafy, by znaleźć odpowiedni strój na dziś a Harry siedział na łóżku przyglądając mu się ciepło. Ten chłopak dawał mu nadzieję.
||IIWYB||
Spakowawszy bagaże Harry'ego, w których były rzeczy najbardziej potrzebne mu do życia w szpitalu przez mniej więcej dwa tygodnie cała piątką odjechali nowiutkim Land Roverem Robina. Po pół godzinie zatrzymali się przed dużym, białym budynkiem z mnóstwem okien i zapewne dużym ogrodem na tyłach. Harry wstrzymał oddech. Dopiero teraz uświadomił sobie co zaraz miało się stać. Przez cały ranek w ogóle o tym nie myślał ale teraz już to czuł. To zaraz miało się stać. A on ponownie zaczął się bać.
Wszyscy wolnym krokiem ruszyli w kierunku szpitala po czym przekraczając próg zatrzymali się na chwilę w recepcji gdzie miła starsza pani odesłała ich do gabinetu doktora Micheala na pierwszym piętrze.
Ciemnoskóry mężczyzna opowiedział im w skrócie cały przebieg operacji. Na początek zrobią Harry'emu badania i pobiorą krew. Gdy już wszystko będzie w najlepszym porządku od razu przejdą do zabiegu wcześniej poddając młodego Stylesa narkozie. Wszystko potrwa jakieś pięć, sześć godzin. Oczywiście doktor zapewnił, że będzie dobrze, obiecywał zrobić wszystko co w jego mocy i kazał być dobrej myśli. Chyba wszyscy lekarze klepią w kółko tę samą formułkę.
Louis wraz z rodzicami Harry'ego i ciotką zostali na korytarzy kiedy Harry'ego zabrano na badania. Chłopa stresował sie coraz bardziej. Miał ogromną ochotę po prostu stąd wybiec i nigdy nie wracać. Jednak bieganie wiązało sie z tym, że szybko sie męczył po czym kręciło mu się w głowie, tracił przytomność a w najgorszym przypadku mdlał. Więc ucieczka odpadała. Musiał pokazać wszystkim, a w szczególności Louis'emu, że jest silny i da radę i przetrwa tę operację. Louis mówił, że będzie dobrze. Więc musi być. I tego się trzymał.
Kiedy on był już w sali operacyjnej i starał sie rozluźnic czekajac na zabieg doktor Micheal zaprosił do siebie Anne. Wskazał na fotel przed nią sugerując, by usiadła więc tak uczyniła. Mężczyzna odchrząknął splatając dłonie na biurku po czym po chwili się odezwał.
- Zrobiliśmy chłopcu badania. Wszystko jest w normie. Nic nie wskazuje na to, bym był zmuszony odwołać lub przełożyć operację. Jednak jest jedno "ale". Chłopak jest osłabiony więc podaliśmy mu kroplówkę i na zabieg musimy poczekać około godziny zanim dojdzie do siebie.
- Jak to osłabiony? - zdziwiła się Anne. - Owszem, rano kręciło mu się w głowie ale nie sądzę by był osłabiony.
- Ale badania na to wskazują. Pani syn najwyraźniej dzień wcześniej musiał zużyć bardzo dużo energii więc to jest powodem jego zasłabnięcia. Nie wypoczął dokładnie i dlatego tak się stało. Ale mam też drugą wersję; chłopak może po prostu za bardzo się tym wszystkim denerwuje. To również może być tego powodem.
- Dobrze. Ale wszystko jest w porządku, tak? Operacja się odbędzie? - wystraszyła się Anne.
- Oczywiście. Tak jak mówiłem; nic nie wskazuje na to, bym musiał odwołać lub przełożyć operacje. Pani syn jedynie jest osłabiony więc czekamy, aż wróci do normy. Wtedy poddamy go narkozie i za jakąś godzinę będziemy mogli przeprowadzić zabieg.
- Dobrze, dziękuję - brunetka uśmiechnęła się podając dłoń doktorowi po czym wyszła z gabinetu kierując się do wyczekujących ją męża, Cheryl i Louis'ego. Im również posłała przyjazny uśmiech i zaraz kiedy wygodnie usiadła opowiedziała im to czego dowiedziała się od doktora.
Louis wiedział czym było spowodowane osłabienie Harry'ego. Jednak nic nie mówił. Wstydził się? Bał? Coś z tego. I właśnie to nie pozwalało mu się odezwać w tej sprawie. Przecież... mógł odmówić Harry'emu. Mógł wszystko odwołać i przełożyć na czas po operacji. Jednak uległ chłopakowi. I stało się. Teraz przez niego Harry musi czekać godzinę na operacje. To jego wina. Czuł się okropnie.
Po pół godzinie podeszła do nich pielęgniarka informując, iż zaraz poddadzą Harry'ego narkozie i na te pięć minut może wejść do niego jedna osoba. Wszyscy zgodnie ustalili, że będzie to Louis. Chłopak czym prędzej ruszył za drobną brunetką i już za chwilę siedział na łóżku obok Harry'ego ubranego w jakąś białą piżamkę w czarne, drobne kółeczka, wiązana na plecach więc cały jego tył bym nagi. Harry ewidentnie nie czuł się komfortowo a Louis widział jak jego policzki co chwila robią się coraz bardziej czerwone kiedy pielęgniarki chodziły po sali przygotowując wszystko.
- Jak sie czujesz? - Louis odezwał się pierwszy delikatnie ściskając bladą dłoń chłopaka.
- Boję się. - jęknął brunet tak cicho by tylko Louis go usłyszał. - I jestem zmęczony. Wiesz o co chodzi z tym, że się tak ociągają? - spytał zaciekawiony.
- No właśnie o to, że jesteś zmęczony. - odparł spokojnie po czym nachylił się, by szeptać mu do ucha. - To przez nas. To przez to, że my... w nocy... kochaliśmy się. I dlatego jesteś osłabiony. Bo masz słabszy organizm i...
- Dobra, okej, kapuję - zaśmiał sie chicho Harry wcześniej przerywając chłopakowi. Louis spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. - No co? Chyba nie beziesz sie o to obwiniał, huh? Po prostu dłużej poczekam na operację. - odparł spoglądając na pięlęgniarkę, która odłącząła mu kroplówkę.
- Zadziwiasz mnie - pokręcił niedowierzająco głową na co Harry wytknął mu język a on cmoknął go w skroń.
- Proszę to połknąć - przerwała im ruda pielęgniarką podając Harry'emu jakąś białą tabletkę i plastikowy kubek wody. Ten szybko od niej to wziął i pochłonął po czym oddał kobiecie kubeczek. - Czyli zaraz zasnę? - spytał kobietę.
- Tak. Więc za chwilę będzie pan musiał opuścić salę - zwróciła sie do Louis'ego na co on kiwnał twierdząco głową.
Harry już położył się na łóżku czująć jak powieki mu opadają a Tomlinson dosiadł się obok wciaż trzymajac go za dłoń.
- Ja też sie denerwuję, skarbie. Ale wszystko będzie dobrze - Louis starał sie zapewnić ukochanego.
- Wiem, Lou. Tylko... mam do Ciebie małą prośbę. - szepnął a Louis nie odzywał sie czekaja na kontynuację. - Jak się obudzę... chciałbym... żebyś był pierwszą osobą jaką zobaczę. - poprosił śpiącym tonem.
- Obiecuję, kochanie - odparł najczulej jak potrafił ucałowawszy go w czoło i cieplutkie usta po czym po chwili został wyproszony kiedy Harry zasnął i puścił jego dłoń.
||IIWYB||
Minęły już jakieś cztery i pół godziny a Louis naprawdę się niecierpliwił. Doskonale wiedział, że zabieg potrwa od pięciu do sześciu godzin ale co z tego? On sobie wmówił, że wszystko skończy się szybciej. A teraz cholernie się denerwował. Wiercił się na krześle, siadał pod ścianą, wstawał po czym kręcił się w tę i z powrotem po korytarzu, znikał na pięć minut w łazience po czym ponownie siadał na krześle i ponownie zaczynał się wiercić. I tak w kółko.
Powoli zaczynał tracić cierpliwość. Wstał chowając dłonie do kieszeni spodni i ruszył w kierunku wyjścia.
- Gdzie idziesz? - spytała Anne.
- Muszę odetchnąć - odparł kontynuując stąpanie po szarych kafelkach.
W drzwiach minał sie z Gemmą. Dziewczyna uścisneła go na powitanie i cmoknęła w policzek. Poprosiła jeszcze, by się nie denerwował, Harry jest silny. Rozczochrała mu jeszcze włosy uśmiechajac sie ciepło po czym ruszyła do rodziców.
Louis od dobrych trzydziestu minut krążył wokół szpitala myślami uciekając do Harry'ego i do wszystkiego co z nim związane. Sam nie wiedział czemu ale wspomniał niektóre momenty z ich życia przy których się wzruszał. Naprawdę kochał tego chłopaka. Bardzo mocno. Nie wyobrażał sobie życia bez niego i nawet nie chciał myśleć co będzie jeśli operacja się nie uda. Więc starał się myśleć pozytywnie. W duchu modlił się, by wszystko było dobrze. Bo nie mogło być inaczej.
W końcu przysiadł na ławce w ogrodzie za szpitalem. Kręciło sie tu kilkoro ludziu. Niektórzy pewnie tak jak on czekali na zakończenie operacji a niektórzy to pacjenci spacerujący z bliskimi. Uśmiechnał się pod nosem. Po wszystkim i on jutro albo po jutrze wyjdzie tu z Harrym i zasiadą właśnie na tej ławeczce. I opowie mu jak bardzo przeżywał te pięć czy sześć godzin.
Dłonie włożył do kieszeni letniej bluzy i czując pod palcami coś papierowego przypomniał sobie o liście od mamy. Miał go przeczytać w czasie operacji. I teraz chyba właśnie przyszedł ten czas. Wyciągnął go i przyjrzał mu się dokładnie. Pismem jego mamy był zaadresowany do... Cheryl? No tak, przecież ona tu mieszka, nie on. Ale odwracając list zobaczył na środku napisane jego imię. Poczuł jak łzy zbierają mu się w kącikach oczu. Było naprawdę ładnie napisane, najbardziej starannym pismem Jay więc to na pewno nie były złe wiadomości. Przyjrzał się jeszcze nadawcy po czym delikatnie rozdarł papier u góry koperty i wyją kartkę w kratkę złożoną trzy razy bodajże. Rozłożył ją a jego oczy ponownie uderzyło staranne pismo jego mamy. Pierwsza kropla już popłynęła a przecież jeszcze nie zaczął czytać. Zaśmiał się pod nosem po czym przetarł policzki i zaczął chłonąć pierwsze zdania.
Louie.
Zapewne zdziwił Cię list ode mnie. To chyba dobrze. A może i źle? Bo raczej nie powinien Cię dziwić list od matki. Ale sama na to zasłużyłam. Przeze mnie dziwi Cię mój uśmiech skierowany do Ciebie, bo... tak. Uśmiecham się teraz do Ciebie, Louis. Bo czytasz to co do Ciebie napisałam. W końcu mamy jakiś kontakt. Nareszcie Ci wytłumaczę o co tak naprawdę mi chodziło. Wytłumaczę Ci moje karygodne zachowanie, którego każda matka powinna się wstydzić.
Dlaczego zachowywałam się tak jak się zachowywałam? Nie dlatego, że wstydziłam się czy brzydziłam syna geja. To nie prawda. Możesz to wykluczyć, bo mi wcale nie przeszkadza Twoja orientacja, kochanie. To nie ma nic do rzeczy. Kocham Cię bez względu na wszystko, bo jesteś moim synkiem i zawsze nim będziesz.
Jednak mojego zachowania nie da się wytłumaczyć tym, że po prostu nie chciałam byś dorósł, chociaż tak właśnie było. Ja nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że jesteś dorosły, sam podejmujesz decyzje, ja już nie mam wpływu na Twoje życie... mama już Ci nie jest potrzebna do opatrzenia rany czy wykąpania się. Czułam się nie potrzebna.
Druga kwestia; jesteś zakochany. A ja bałam się właśnie tego, że będzie osoba, która mi Ciebie odbierze. Taką osobą jest Harry. Wiem, że ten chłopak jest dla Ciebie wszystkim. I w głębi serca nie przeszkadza mi Wasz związek. Jestem też w stanie sobie wyobrazić, że kochasz Harry'ego bardziej ode mnie, od taty, od dziewczynek. Po prostu nie chcę stracić mojego małego Louis'ego. Tego właśnie chciałam uniknąć - straty. Ale jestem świadoma tego, że właśnie takim zachowaniem do tego doprowadziłam.
Nie myśl sobie , że nie pozwalam Ci kochać Harry'ego. Ja po prostu nie chcę byś tak po prostu odszedł, ułożył sobie z nim życie, zamieszkał z nim a potem już nigdy więcej do mnie się nie odezwał. Tak, wiem. Jestem cholernie głupia, że tak myślałam, bo Ty byś nigdy tego nie zrobił. Kiedy zachowywałam się tak jak się zachowywałam Ty potrafiłeś do mnie podejść, powiedzieć "mamusiu" i prosić bym Cię przytuliła. A ja to ignorowałam, bo byłam na Ciebie zła. Byłam zła o to... o to wszystko co sobie uroiłam. Sama sobie wmówiłam, że mnie zostawisz a potem ślepo w to wierzyłam. I dlatego Cię odtrącałam. Byłam taka głupia.
A teraz siedząc sama w domu, bez Ciebie przemyślałam to wszystko i zdecydowałam się do Ciebie napisać. I chcę Cię tylko powiedzieć, że jest mi bardzo przykro.
Mam jeszcze tylko nadzieję, że operacja się udała i z Harrym wszystko w porządku. Jeśli będziesz chciał to pozdrów go ode mnie. Chciałabym osobiście przeprosić jego i Ciebie za moje zachowanie ale na razie przepraszam tu. Wiem, że ciężko Ci będzie mi wybaczyć jeśli w ogóle będziesz chciał to zrobić ale cieszę się, że powiedziałam Ci to wszystko i już nie zastanawiasz się nad tym dlaczego tak Ciebie traktowałam. To chyba wszystko co chciałam powiedzieć. Już wszystko wyjaśniłam więc teraz tylko czekam na jakikolwiek znak od Ciebie.
Kocham Cię. Przepraszam, mama.
Łzy strużką spłynęły Louis'emu po policzkach. Nie mógł złapać oddechu. Z powrotem złożył kartkę i schował ja do kieszeni bluzy po czym lodowatymi dłońmi przetarł gorące policzki. Odchylił się na ławce odrzucając głowę do tyłu i czując przyjemne ciepło rozlewające się po jego ciele. Tak jakby mama była tuż obok. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć; o liście, o jej zachowaniu, głupim myśleniu. Ale czuł, że już jej wybaczył. Bo przecież tylko się pomyliła. A pomyłki każdemu się zdarzają. Nie potrafił już dłużej być na nią zły.
Westchnął głośno. Już powoli się uspokajał. Znów przetarł twarz dłoń i poczuł jak ktoś się dosiada i go obejmuje. Spojrzał w bok i ujrzał długie, ciemne włosy a zaraz zielone oczy przypatrujące mu się ze współczuciem.
- Mama? - spytała Gemma na co pokiwał twierdząco. Dziewczyna potarła pocieszająco jego ramię po czym ucałowała go we włosy i odparła: - Chodźmy. Operacja już się skończyła.
____________________________
>>zapytaj autorkę<<
>>zapytaj postaci<<
dziękuje że dodałaś w końcu rozdział!hmm.. co cię nagle do tego skłoniło? w każdym razie świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3 Dobrze że w końcu dodałaś <3 czekam na next <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Już nie mogę się doczekać kolejnego! ;)
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe!!!! xd ;) Serio genialne ;*
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity i naprawdę, naprawdę cieszę się, że go w końcu dodałaś. Aaa i... może dodawaj rozdziały na zmianę, co? Raz rozdział na PDC, a raz na IIWYB ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny ;)
EXTRA!!! I dodawaj rozdziały na zmianę ;p
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity i po prostu nie wiem co mogę jeszcze o nim powiedzieć. Masz ogromny talent. Wiem, że mówiłam Ci to już wiele razy, ale jeszcze jeden nie zaszkodzi. Naprawdę jesteś cudowna w tym co robisz i oby tak dalej! :)
CUDO!! Tylko oby Hazza nie zmarł. Tego chyba nie przeżyje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Rozdział jest wyśmienity. Jest w nim mnóstwo słodyczy ;) A poza tym to miłe ze strony Jay, że napisała do Louis'ego i wyjaśniła mu wszystko. Przynajmniej teraz wie na czym stoi. No i martwię się o Harry'ego. Umrze, prawda? ;c Smutne jak diabli. Aż mi się zachciało płakać ;( Kocham to opowiadanie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Nie mniej jednak bardzo bym chciała przeczytać rozdział na PDC, więc może dodasz jakiś? Serio to opowiadanie mnie wciągnęło ;) Więc jeśli byłabyś tak miła (w co nie wątpie xd) to dodaj rozdział 9 na PDC, a później na rozdział 17 na IIWYB ;d
OdpowiedzUsuńtak, tak, tak i pieprzone tak! Nasza kochana Marchewka dodała rozdział!! Ludzie możemy świętować! ;D I to jeszcze jaki rozdział ;p Jest genialny i tyle mam do powiedzenia ^^ Tylko nie uśmiercaj Hazzy! XD Xd ;3
OdpowiedzUsuńWspaniałe, naprawdę *_* ;*
OdpowiedzUsuńNiesamowite normalnie!! Nie mogę tego bloga! Ja już chcę kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńExtra! <333
OdpowiedzUsuńDawaj następny! ;D
~Kinia.
Coś pięknego ;) Już nie mogę się doczekać następnego! Ale może najpierw dodaj PDC, a później IIWYB, okej? ;*
OdpowiedzUsuńO.MÓJ.BOŻE!! Nareszcie rozdział! Nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze ;) I cholera... dawaj już następny bo chyba nie wytrzymam ;p To jest tak bardzo słodkie, że nie mogę. A nie zastanawaiłaś się może nad opowiadaniem lub shotem, w którym Louie i Harreh są małżeństwem i mają dzieci? Byłoby słodko do sześcianu *.* W każdym bądź razie, życzę weny i duuużo wolnego czasu, co by na pewno się przydało ;p Głupia szkoła! xd
OdpowiedzUsuńNajpierw PDC, a później IIWYB.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, to jest cudo ;*
Zajebiste. Ja też płakałam razem z Lou. To było takie... heh brak mi słów. Nie umiem opisać tego rozdziału. Po prostu kocham to opowiadanie. Jest takie prawdziwe i piękne. Mam nadzieję, że tego od tak nie zawiesisz? Prawda? Zbytnio się zakochałam, abyś teraz odbierała mi tę miłość... :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam i czekam na kolejny! <3