Hej Pieszczochy. Wiem, że długo czekaliście. Przepraszam. Nie mam zamiaru się tłumaczyć. Powiem tylko, że teraz już dobitnie biorę się za to opowiadanie i mam nadzieje skończyć je jeszcze w tym miesiącu. Pozostało siedem rozdziałów i epilog. Właśnie w tej chwili biorę się za czternastkę a w następnym będzie w końcu to na co wszyscy czekacie. Jak myślicie, co to? :D
I mam jedno pytanie. Ktoś to jeszcze w ogóle czyta? Bo nie wiem czy mam pisać czy zostawić wszystko w zeszytach tylko i wyłącznie dla siebie...
ENJOY!!!
*Dance with me tonight*
Po kilkugodzinnym śnie powieki Harry'ego zaczęły się powoli unosić ku górze. Ziewnął przeciągle rozciągając się. Zorientował się, iż leży na skraju łóżka i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było dość jasno a oczy wciąż go bolały. Ułożył się na prawy bok a wzrok zatrzymał na półnagim szatynie. Był zwrócony twarzą do niego. Miał lekko rozchylone wargi i cichutko pochrapywał. Loczek przysunął się bliżej ukochanego, chwycił jego dłoń i położył na swoim biodrze. Przez chwilę patrzył na śpiącego chłopaka. Jednak kusiło go, by pocałować ukochanego. Przysunął się więc i musnął delikatnie jego wargi. To miała być tylko sekunda i miał się już odsunąć, kiedy poczuł, że Lou pogłębia pocałunek i jego ręka z biodra Harry'ego wędruje ku górze i zatrzymuje się na jego policzku. Uśmiechnął się przez pocałunek.
- Dobry... - mruknął Louis wciąż dotykając wargami usta Stylesa.
- Mmm... Bardzo dobry - przyznał Harry a Tomlinson potarł kciukiem jego policzek po czym cmoknął w czoło.
Młodszy przybliżył się do ukochanego i wtulił się w jego tors. Louis objął go i pogłaskał po plecach. Przeczesał jego splątane loki a następnie złapał delikatnie za pośladek na co Harry zamruczał w jego pierś. Za chwilę poczuł przyjemnie ciepłą i gładką dłoń na swojej pupie - szatyn wcisnął rękę w bokserki chłopaka.
- Lou... - jęknął brunet wiercąc się i wtulając jeszcze bardziej w ukochanego.
- Kocham twoją pupę - szepnął miękko Louis. Harry zarumienił się po czym zadarł głowę do góry. Wpatrywali się w siebie przez chwile dopóki Harry nie użył całej swojej siły i przekręcił starszego na plecy a sam usiadł na nim okrakiem.
- Chciałbyś mnie podotykać? - spytał uśmiechając się figlarnie a ich nosy zetknęły się ze sobą. Louis kiwnął nieśmiało.
Harry przymknął oczy a Louis poszedł w jego ślady kładąc ręce na nagich plecach chłopaka. Szatyn powoli przygotowywał usta do pocałunku wydymając je lekko. Czuł cieplutki oddech loczka na swoich wargach. Czuł, że robi mu się gorąco tam niżej i w momencie kiedy zsuwał lewą dłoń na pośladek Stylesa cieplutki oddech przestał drażnić jego wargi. Otworzył oczy.
- To najpierw mnie złap! - Harry krzyknął ze szczerym uśmiechem prosto w jego zdziwioną twarz po czym wstał i szybko wybiegł z pokoju.
- Ty mały potworku! Obyś szybko biegał! - Louis krzyknął za nim ruszając w pościg a w odpowiedzi dostał głośny, szczery śmiech.
Wybiegł z pokoju i zatrzymując się prawie na wyjściu zastanowił się chwilę gdzie jego chłopak mógł pobiec; na górę czy na dół? Znając Harry'ego domyślił się, że na dół, bo jest łatwiej więc ruszył schodami do salonu. Teraz gdzie? Kuchnia, łazienka? Louis po prostu pobiegł przed siebie, Harry pewnie też tak zrobił. Przemierzając korytarze słyszał stłumiony śmiech Loczka. Kochał jego śmiech. I kochał kiedy był taki szczęśliwy jak dziś.
- Zaraz cię złapię, kociaku! - wrzasnął szatyn nie zważając na to, że mógłby obudzić rodziców Harry'ego.
Zbiegł kolejnymi schodami. Ciotka Harry'ego ma naprawdę ogromny dom. - Przeszło mu przez myśl kiedy potknął się na jednym ze schodków. Trafił do kuchni i w końcu odnalazła chłopaka. Loczek stał tyłem do Louis'ego i najwyraźniej zastanawiał się gdzie pobiec dalej. Tomlinson zachowując się bardzo cicho podszedł powoli do chłopaka. Będąc już bardzo blisko gwałtownie objął go w pasie.
- Mam cię, kocie! - krzyknął ze śmiechem na co Harry wystraszył się a za chwile zaczął uroczo chichotać.
Trzymając go mocno uniósł go do góry. Harry przestał czuć grunt pod stopami a Louis zaczął go obracać dookoła własnej osi powtarzając ciche mam cię, mam cię, niczym mantrę.
- Tak, masz mnie - przyznał Styles uspokajając chichot. Louis postawił go na nogi, obrócił do siebie i cmoknął w policzek.
- To jak? Idziemy na górę? - szepnął przybliżając się do niego a dłonie kładąc na jego biodrach.
Harry uśmiechnął się nieśmiało zarzuciwszy ręce na szyje chłopaka a ten przybliżył go do siebie jeszcze bardziej.
- No więc? Złapałem cię. Chcę nagrodę - odparł Louis trącając nosem o nos Loczka.
- Okej - zgodził się Harry przymykając oczy po czym wpił się w usta Louis'ego.
- Hej, hej, hej... Nikt się ze mnę nie przywita? - oboje usłyszeli kobiecy głos, znajomy Harry'emu. Oderwali się od siebie i spojrzeli na osobę za plecami Stylesa.
- Ciocia! - krzyknął brunet po czym rzucił się w ramiona siostry ojca - Stęskniłem się - dodał cicho.
- Ja też, szkrabie - odparła głaszcząc go po nagich plecach i uśmiechając się przyjaźnie do Louis'ego, który stał naprzeciwko niej - Nie przedstawisz mnie? - zagadnęła odsuwając od siebie bratanka.
Harry speszył się. Kompletnie o tym zapomniał. Szybko więc znalazł się koło ukochanego.
- To jest... mój Louis - szepnął lekko pchając chłopaka do przodu - Mój chłopak - dodał z uśmiechem.
- Louis... - powtórzyła Cheryl chwytając dłoń Louis'ego, którą wyciągnął w jej kierunku - W końcu mogę cię poznać.
- Mi również jest miło - odparł Louis a Harry zachichotał. Na usta blondynki również wtargnął delikatny uśmiech.
- No dobrze - westchnęła kobieta po chwili niezręcznej ciszy - Zdaje się, że w czymś wam przerwałam - spojrzała na nich oboje oddalając się nieznacznie i unosząc prawy kącik ust ku górze.
- Nie. W zasadzie my... - zaczął Harry jednak nie zdążył dokończyć.
- Oj, już się tan nie rumień, kochany - rzekła Cheryl omijając ich po czym podeszła do swoich walizek przy drzwiach kuchni. Harry dopiero teraz się zarumienił. Szatyn cmoknął go w policzek - Louis najwyraźniej miał dostać jakąś nagrodę, huh? - zagadnęła ciągnąc za sobą torby. Oboje się speszyli - Jesteście w samej bieliźnie. Nie wnikam co robicie i nie chcę Wam przerywać więc wracajcie do siebie a ja idę się rozpakować - rzuciła na odchodne po czym zniknęła z ich pola widzenia.
- Najwyraźniej będzie z nami na górze - bąknął Harry patrząc się w pustą przestrzeń przed siebie - To nie dobrze.
- Czemu? - zaciekawił się szatyn. Ujął dłoń chłopaka i wrócili do swojego pokoju.
- Nie znasz jej. Nie wiesz do czego jest zdolna. A to co widziałeś przed chwilą to nawet nie jest ćwiartka jej umiejętności - odparł lekko przestraszony.
- Weź, bo zacznę się jej bać - żachnął się Louis siadając na łóżku. Harry wcisnął mu się na kolana a szyję objął rękoma.
- I powinieneś - odparł brunet po czym wpił się w usta chłopaka. Louis ułożył swoje dłonie na jego plecach i kiedy został przez niego popchnięty na łóżko znaczyło to, że oczekiwana nagroda właśnie do niego trafiła.
||IIWYB||
Po południu Louis w końcu postanowił przygotować ukochanemu jego wymarzone śniadanie, na które czekał od godziny. Na talerzu znalazły się tosty. I to nie byle jakie. Harry sobie wymarzył by najpierw zostały posmarowane sosem czosnkowym, następnie miał być położony zwykły ser, który został oblany ketchupem. Następna była szynka a na koniec dwa plasterki cebuli. Louis nie był pewny czy Haz zdoła zjeść tę kombinację ale kiedy przyglądał się mu, siedząc w salonie na wygodnym fotelu, i widział jak pochłaniał wszystko, aż mu się uszy trzęsły to nie miał wątpliwości, że mu smakowało.
Po zjedzonym śniadaniu Harry wcisnął się na kolana Lou. Nie przeszkadzało mu, że fotel był trochę za mały dla nich dwóch. Skulił się w kłębek i w ramionach szatyna było mu niewiarygodnie dobrze i bezpiecznie. W momencie w salonie pojawiła się Cheryl i rozsiadła się na kanapie udając, że ogląda film, który akurat leciał na dużej plazmie, bo tak naprawdę przyglądała się chłopakom. Louis szeptał Harry'emu jakieś krótkie słówka. Po tym, że brunet co rusz rumienił i chichotał perliście można uznać, że były to sprośne rzeczy.
Kiedy Harry'emu wyraźnie znudziły się nieprzyzwoite słówka Tomlinson wsunął swoja chłodną dłoń pod koszulkę ukochanego a nos wcisnął w jego loki. Opuszkami palców począł pieścić delikatną skórę pleców chłopaka. Harry zamruczał gardłowo a na usta szatyna wtargnął dumny uśmieszek.
- Jesteście przeuroczy - stwierdziła Cheryl przyglądając im się z lekko przekrzywioną głową. Louis jedynie posłał jej wdzięczny uśmiech a Harry cichutko zachichotał.
- Dobra, nie przyszłam tu po to, żeby oglądać film... czy was. Mam dla Was propozycje nie do odrzucenia - zaczęła z ogromnym uśmiechem a Haz już wiedział, że nie wróży niczego dobrego. Ciotka jakoś rzadko ma dobre pomysły - Anne i Robin już się zgodzili. Wy też musicie. A więc... dziś wieczorem firma, w której pracuję, po udanym pokazie w Marsylii urządza bankiet a Wy jesteście zaproszeni! - oznajmiła na jednym tchu a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Natomiast na twarzy Harry'ego zagościł grymas.
- Jak to... my zaproszeni? - spytał zdezorientowany.
- No bo...
- Nieważne. Uwielbiam bankiety - odparł Louis z nieukrywanym entuzjazmem przerywając kobiecie - Oczywiście, że pójdziemy. Harry? - spojrzał na swojego chłopaka z nadzieją, iż ten się zgodzi.
- No nie wiem, Lou... - wymamrotał brunet nie za bardzo zadowolony z propozycji ciotki.
- Oj, Hazz - jęknął zaciskając palce na bokach chłopaka - Obiecuję, że będzie fajnie. Proszę, skarbie... - wyszeptał wprost do jego ucha po czym ucałował go w policzek.
- No dobrze... Dla Ciebie - westchnął a Louis pisnął z ekscytacji - Ale... - wystawił wskazujacy palec przed twarzą chłopaka - pod warunkiem, że jak będę się nudził to spadamy do domu.
- No okej. Niech Ci będzie - zgodził się z uśmiechem szatyn.
Cheryl była niesamowicie podekscytowana tym, że Harry się zgodził. Wiedziała, że będzie trudno go przekonać, bo nie lubił takich imprez ale jak widać Louis go przekonał. Szczerze mogła przyznać, iż uważa, że ten chłopak ma bardzo dobry wpływ na jej bratanka.
Blondynka razem z nimi powędrowała do swojej sypialni, by pokazać im garnitury jakie dla nich kupiła. Wskazała tylko gdzie leżą po czym wróciła do swoich zajęć. Chłopaki natomiast podeszli do jej łóżka, by przyjrzeć się strojom dla nich uszykowanym.
Garnitury błyszczały piękną, głęboką czernią. Ten leżący po lewej miał błękitne akcenty, niczym niebo cudownego, paryskiego poranka, na chusteczce wystającej z kieszeni na lewej piersi i również tego samego koloru był krawat. Natomiast chusteczka i muszka tego od prawej były przesiąknięte zielenią wiosennej polany, na której kilka lat temu byli wraz z Niallem podczas gorących wakacji.
Harry zachichotał cicho na te porównania kiedy poczuł ciepłe ramiona wokół swojej szyi. Chwilę potem chłopak musnął wilgotnymi wargami ucho bruneta.
- Jak do ślubu, prawda? - szepnął mu Louis na co Haz przymknął oczy.
- Mhm... - rozmarzył się - Tylko szkoda, że jednak nie - posmutniał. Obrócił się twarzą do ukochanego, by móc na niego spojrzeć, następnie ułożył głowę na jego ramieniu.
- Harry... - Louis odparł cicho pchając delikatnie chłopaka na łóżko, by ten usiadł a sam przed nim uklęknął kładąc dłonie na jego kolanach i chwytając w nie chłodne jak zawsze paluszki Harry'ego. Ucałował wierzch jego dłoni - Gdybym mógł to nawet jeszcze dzisiaj bym cię poślubił - uśmiechnął się do niego z tym uczuciem. To piękne zdanie złożone ze zwykłych dziewięciu słów wcale nie było rzucone na wiatr. Louis był pewny tego co powiedział kilka sekund temu.
Harry spojrzał na Lou i odwzajemnił uśmiech. Pochylił się do chłopaka i ucałował delikatnie jego ciepłe usta. Ponowił ten gest raz... i jeszcze raz. Oparł swoje czoło o czoło Louis'ego.
- Kocham Cię - szepnął mu prosto w usta i znów delikatnie je musnął.
- Ja Ciebie też kocham.
Słodką ciszę przesiąkniętą ich zakochanymi oddechami przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Anne.
- Oj, przepraszam. Chciałam obejrzeć garnitury - brunetka od razu się wytłumaczyła. Było jej trochę głupio, gdyż znów odwiedziła ich w nieodpowiednim momencie.
- Och. Tak, jasne. Chodź - odparł Harry wstając z łóżka po czym obrócił się tyłem do Lou, który objął go mocno w pasie i ułożył podbródek na jego ramieniu - Ładne, co? - zagadnął mamę, gdy ta podeszła do łóżka.
- Są przepiękne...
||IIWYB||
Wybiła godzina 19.30. Czas było się zbierać. Chłopaki już mieli na sobie swoje garnitury natomiast Cheryl ubrana była w sukienkę bez ramiączek w odcieniu zgniłej zieleni, która sięgała jej do kolan. Ten strój odmładzał ją przynajmniej o kilka lat. Sukienka była od jej znajomego projektanta tak samo jak stroje chłopaków czy sukienka Anne. Jej suknia natomiast z głębokim dekoltem była malinowa, również do kolan a na ramiona miała zarzucony czarny, delikatny sweterek. Robin założył granatowy garnitur wraz z jasnobłękitna koszulą. On tak jak Harry nie miał ochoty na ten bankiet jednak żona go przekonała.
Po dziesięciu minutach Anne i Robin jak i Cheryl mknęli już do firmy modelingowej w czarnej limuzynie a zaraz za nimi w osobnej, Harry wraz z Louis'm. Młodszy wtulał się w szatyna, który mocno obejmował go ramieniem. Harry ciągle miał przymknięte oczy i wydawało się, że zaśnie jednak Louis co jakiś czas mówił coś do niego, by go wybudzić. Chłopak czuł się niesamowicie bezpiecznie w ramionach ukochanego i ponownie odechciało mu się tego bankietu. Wolał ten wieczór spędzić ze swoim chłopakiem.
- Jesteś piękny, Harry - szepnął Louis słysząc równomierny oddech loczka.
- Dziękuję - odparł i wtulił się w niego mocniej po czym przełożył rękę przez jego brzuch a dłoń wsunął pod marynarkę.
- Wiesz. Cieszę się, że jedziemy na ten bankiet - zaczął - ale nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do domu, położymy się do łóżka i będziemy tylko my.
- Mówiłem, że to zły pomysł - zauważył Harry.
- No... Później już straciłem na to ochotę ale chciałem zobaczyć cię w tym garniturze - szepnął Louis wtykając nos w loki chłopaka - Ślicznie w nim wyglądasz - cmoknął go w głowę.
||IIWYB||
Całą piątką siedzieli przy okrągłym stoliku w boku sali przy orkiestrze popijając szampana oprócz Harry'ego, który nie może z wiadomych powodów*. Louis cały czas pod stołem trzymał go za rękę i co chwila spoglądał na niego uśmiechając się delikatnie. Cheryl i Anne namiętnie o czymś dyskutowały. Można stwierdzić, iż o czterech modelach stojących przy ogromnym oknie, gdyż wciąż na nich zerkały. Natomiast znudzony Robin smakował wszystkich drinków.
[Avanlanches]
W momencie na sali rozbrzmiała melodia powolnej muzyki i delikatny głos wokalistki a Harry'emu serce zaczęło bić szybciej. Doskonale wiedział co to oznacza. Znał Louis'ego i wiedział co się zaraz stanie. Od razu w głowie zaczął szukać wymówki kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk odsuwanego krzesła. Odwrócił wzrok w tym kierunku i ujrzał Louis'ego stojącego przed nim z wyciągniętą w jego kierunku dłonią.
- Mogę prosić? - Louis spytał cicho uśmiechając się ochoczo do chłopaka.
- Źle się czuję... - mruknął próbując się wykręcić. Louis zrobił minę mówiącą "nie żartuj sobie" i znów się odezwał.
- Ponowię. Mogę prosić? - chwycił jego dłoń po czym ucałował jej wierzch. Harry westchnął co oznaczało zgodę a Louis wyszczerzył się dumnie porywając chłopaka na parkiet. Wcześniej Harry spojrzał na rodziców i ciotkę. Zdawali się nie zauważać zaistniałej sytuacji. Wywnioskował więc, iż nie zauważą również, że odeszli od stołu.
Lou objął ukochanego mocno w pasie i przyciągnął bliżej siebie a zawstydzony Harry objął jego szyję i schował twarz w jej zagłębieniu. W momencie zaczęli bujać się w rytm muzyki. Loczek przymknął powieki a szatyn wetknął noc w loki młodszego. Byli sami na parkiecie więc nie było zdziwieniem, iż przyciągnęli ciekawskie spojrzenia połowy gości. Ludzie wlepiali w nich swoje oczy i w tej chwili Harry i Lou stali się największą atrakcją na tym bankiecie co wcale im nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie; czuli się fantastycznie podziwiani w taki sposób i w takim momencie.
Harry chwilę później ucałował delikatnie szyję ukochanego po czym spojrzał na niego uśmiechając się w sposób, który Lou kochał. Szatyn nie mógł się oprzeć i mimo tego tłumu zaczął powoli nachylać twarz ku twarzy Harry'ego i kiedy w końcu ich usta się spotkały przez dłuższy czas nie pozwolił na to by się rozstały. Na sali rozbrzmiały ogromne brawa na co oboje się uśmiechnęli nie przerywając pocałunku i nadal bujając się rytm przyjemnej muzyki.
__________________
* tak naprawdę to nie wiem czy osoba chora na białaczkę nie może spożywać alkoholu. Jakby coś...
>>zapytaj autorkę<<
>>zapytaj postaci<<
Boski rozdział!
OdpowiedzUsuńO.MÓJ.BOŻE!!! Rozdział jest cudny! Jak ty wgl możesz mówić, że nikt tego nie czyta! Jesteś genialna i wszyscy kochają twoją twórczość <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!!! ;D
Rozdział jak zawsze wspaniały. No i... jakoś nie mogę uwierzyć, że skończysz to opowiadanie w tym miesiącu. Normalnie skaczę z radości. Jak to przeczytałam to takiego banana na twarzy miałam, że szok xd Po prostu nie mogę się doczekać *_*
OdpowiedzUsuńFajny, fajny, fajny.. fajny to za mało powiedziane. On jest boski! Taki cholernie słodki...a ja kocham wszystko co słodkie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział <3 Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńHahaha... Anne często ich na czymś przyłapuje xd Oby ich nie przyłapała gdy będą się kochać ;D A tak ogółem to extra opowiadanie! I masz je napisać do końca! Nie przeżyje jeśli skończysz je pisać.
OdpowiedzUsuńPisz! Pisz dalej. Świetnie ci to wychodzi. Rozdział jest cudny. Z resztą, jak całe to opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam również do siebie. :)
http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/
Kocham to!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały. No i nie możesz przestać pisać tego opowiadania! Po prostu nie... chyba zapłacze się na śmierć, jeśli to zrobisz ;( Masz ogromny talent i kocham wszystkie twoje opowiadanie, ale chyba... najbardziej to. Jest takie cudowne. Smutne, a zarazem cholernie słodkie i urocze. Ma w sobie coś takiego, wyjątkowego. Cudne!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! Całusy :)
Długo czekaliśmy ale opłacało się dla takiego rozdziału <3 Larr jest przeuroczy to jak oni są w sobie zakochani jest rokoszne :-*
OdpowiedzUsuń