sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 14. - Whataya want from me?

Hej! Chcę tylko przeprosić, bo zjebałam. Ten rozdział jest do dupy. Naprawdę. Nudny, nic się w nim ciekawego nie dzieje. A jeśli nawet, bo jest zwrot akcji to dzieje się to zdecydowanie za szybko. W ogóle nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam, że Was rozczarowałam. Następnym postaram się to Wam zrekompensować. Na pewno go polubicie. Tego akurat jestem pewna, bo to mój ulubiony rozdział :) No i to tyle.
ENJOY!!!  

                                                 




                                                   *Whataya wont from me?*


      Louis usiadł na parapecie popijając kakao i przyglądając się Harry'emu, który jeszcze słodko spał. Zaledwie dochodziła godzina ósma wiec to nic dziwnego. Ale szatyn kiedy tylko się przebudził nie mógł już zasnąć. W kuchni więc zrobił sobie kakao i wrócił do ich sypialni zasiadając właśnie na dużym parapecie po prawej stronie łóżka. Za okazałej wielkości oknem widać było paryskie dzielnice. Były to wysokie kamienice obrośnięte przeróżnymi kwiatami. Kiedyś wybiorę się tam z Harrym. - Przeleciało mu przez myśl po czym upijając łyk napoju spojrzał na chłopaka.

      Brunet do połowy przykryty kołdrą cichutko pochrapywał. Na jego policzki wstąpiły dwa dorodne rumieńce. A z już lekko wyprostowanymi włosami od ciągłego potrząsania głową wyglądał niesamowicie uroczo. Louis dokończył kakao, kubek odstawił na parapet po czym ześlizgnął się z niego i wrócił do łóżka. Wślizgnął nogi pod kołdrę kładąc się naprzeciwko Harry'ego i chwytając jego dłoń przymknął oczy. Do myśli przywrócił wspomnienie sprzed kilku miesięcy.

      W pośpiechu założył granatowe rurki za, którymi tak przepada Haz i cienki sweterek w kolorowe paski. Włosy ułożył mierzwiąc je dłonią i był już gotowy. Chwycił telefon i biegiem zszedł na dół po schodach. Zaszedł jeszcze do salonu, by upić trochę soku ze szklanki Fizz, którą oczywiście jak zwykle zostawiła na stole.

      - Gdzie się tak śpieszysz? - spytała Jay wieszając firanki na dużych oknach.

      - Do Harry'ego - odparł szybko wpadając na korytarz po czym na bose stopy wsunął czarne Vansy. Usłyszał tylko przyjazny chichot matki i wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Wtedy jeszcze nikt o nich nie wiedział.

      Marzec nie należał to ciepłych miesięcy w Londynie, dlatego też Louis żałował, iż nie wziął ze sobą kurtki. Jednak za bardzo się śpieszył, żeby po nią wracać. Jak zwykle biegł do ukochanego więc za chwilę się rozgrzał.

      Harry napisał mu, że jest sam. Rodzice wybrali się na zakupy. Chcieli też zabrać jego ale on nie chciał. Miał zupełnie inny plan. Za długo czekał, aż sam zostanie w domu, żeby teraz przepuścić tę okazję. Szybko więc, kiedy tylko Anne i Robin przekroczyli próg domu Harry sięgnął po telefon i poinformował o tym Louis'ego. Ten tylko kiedy przyjął informację w bardzo szybkim tempie, jakim jest niecała minuta, znalazł się tam gdzie aktualnie się znajdował; piętnaście metrów przed domem Harry'ego.

      Bez pukania wszedł do domu chłopaka i pognał na górę. Wpadł na niego kiedy ten wychodził z pokoju.

      - Chciałbym biegać tak szybko jak Ty - zaśmiał się Harry na co Louis przewrócił teatralnie oczami.

      - Zamknij się - zaśmiał się wpychając chłopaka z powrotem do pokoju.

      - Ale ja muszę...

      Louis przerwał mu mocnym pocałunkiem. Pchnął go delikatnie na łóżko a kiedy on się położył usiadł na nim okrakiem. Przesunął językiem po jego dolnej wardze ale Harry go nie wpuścił. Zrobił coś czego Louis się nie spodziewał; złapał go za ramiona i odepchnął na prawą stronę.

      - ...siku - dokończył wcześniejsze zdanie i niczym struś pędziwiatr wybiegł z pokoju wprost do łazienki. Louis wybuchł głośnym śmiechem.

      - Tylko umyj rączki! - krzyknął za nim.

      - Bujaj się - odpyskował młodszy i za chwilę pojawił się w pokoju. 
Usiadł na swoje łóżko a Louis wpatrywał się w niego rozbawiony - Co? - oburzył się unosząc ręce ku górze w geście bezradności. Louis bez słowa znów rzucił się na chłopaka siadając na nim okrakiem.

      Harry poczuł pod plecami coś twardego i zanim się zorientował w pokoju rozbrzmiała muzyka. Okazało się, iż leżał na pilocie, który włączył telewizor, a mianowicie program muzyczny. MTV puściło piosenkę California King Bed Rihanny. Harry automatycznie się spiął i wrócił wzrokiem na Louis'ego. Chłopak szczerzył się niewiarygodnie więc Styles wiedział do czego to prowadzi.

      - Louis, nie. Proszę Cię, nie... - jęknął starając się zrzucić z siebie szatyna. Starszy wybuchł śmiechem po czym wstał z Harry'ego i ciągnąc go za dłoń zeszli z łóżka po czym stanęli na brązowych panelach na przeciwko siebie.

      Harry znów jęknął przewracając teatralnie oczami. Louis przysunął go bliżej siebie obejmując go w pasie. Zrezygnowany brunet ze świadomością, że już dawno temu przegrał owinął ręce wokół szyi ukochanego. Głowę położył na jego ramieniu i przymknął powieki. Może i nie lubił tańczyć. Ale kiedy do tańca porywał go Louis, i to do takiego, to wtedy zapominał o tym i liczył się tylko on i Lou.

     
      W momencie drzwi do jego pokoju się otworzyły. Oboje skierowali na nie swoje spojrzenia zaprzestając taniec.

      - Harry, ja... Oj. - zatrzymała się w przejściu na widok Louis'ego - Chłopcy... - westchnęła splatając ręce na piersi.

      - Mamo, wyjdź - Harry jęknął tupiąc nogą niczym mały chłopiec. Kobieta zaśmiała się po czym opuściła pokój. - Mama - stwierdził z powrotem wtulając się w szatyna. - Zawsze czegoś zapomni - zauważył na co Lou zachichotał.

     
Otworzył oczy tłumiąc śmiech. Już wtedy Harry nie lubił tańczyć. Już wtedy Anne wpadała w nieodpowiednich momentach. Ona jako pierwsza się dowiedziała. W urodziny Harry'ego. Wtedy Louis i on siedzieli w jego pokoju. Szatyn podarował mu pozytywkę w kształcie gondoli ma której stały dwa aniołki. Wystarczyło włączyć przyjemną dla ucha melodyjkę a one tuliły się do siebie. Harry zawsze słuchał tej muzyki każdego wieczoru kiedy szedł spać. Traktował ją jak kołysankę. Zawsze wtedy łatwo zasypiał. Do czasu kiedy po trzech miesiącach baterie się rozładowały a Harry był na tyle leniwy, by nie kupić nowych.


      Ponownie zachichotał. Sam proponował mu, że je kupi ale loczek uparcie twierdził, że on to zrobi. Niestety, pozytywka nadal nie została włączona.

      A wracając do Anne. Oczywiście nakryła ich. Siedzieli na łóżku zatraceni w pocałunku kiedy brunetka weszła do pokoju. by dowiedzieć się jak się bawią. Widząc jak się całują lekko się zszokowała i pragnęła wyjaśnień. Wtedy wszystko jej powiedzieli. Nie miała nic przeciwko. Cieszyła się szczęściem syna.

      - Louis? - usłyszał zachrypnięty i zaspany głos Harry'ego. Spojrzał na niego i posłał mu uśmiech. - Nad czym myślałeś?

      - A tak ogólnie - westchnął obracając się na plecy jednak nie puszczając dłoni młodszego.

      - Mhm - mruknął Harry wtulając się w bok ukochanego. Przełożył nogę przez jego biodro a rękę przez brzuch i dłoń wsunął pod ciepłe plecy chłopaka. - Czemu nie śpisz? - spytał równie śpiąco co za pierwszym razem.

      - Po prostu się obudziłem - odparł zgodnie z prawdą. - A Ty?

      - Ja też - szepnął. - Ale dalej chcę spać. Więc chodźmy...




      Minęło zaledwie półtorej godziny a Harry'emu odechciało się spać. Ziewnął przeciągle po czym wdrapał się na Louis'ego i usiadł okrakiem na jego biodrach. Louis przez ten czas nie spał. Obserwował Harry'ego jak ten cichutko pochrapywał.

      Harry patrzył chwilę na chłopaka uśmiechając się uroczo po czym przybliżył do niego i złączył ich wargi. Przesunął koniuszkiem języka po dolnej wardze po czym zassał ją delikatnie a z pomiędzy ust Louis'ego wydobył się ciszy, przyjemny jęk. Szatyn ulokował swoje dłonie na pośladkach młodszego i lekko je ścisnął kiedy język Harry'ego wtargnął do jego wnętrza. Wyszedł mu swoim naprzeciw i musnęli się końcówkami. W brzuchu bruneta zawrzało a w głowie Lou zaszumiało.

      - Uśmiech! - krzyknęła młoda dziewczyna z aparatem a po chwili w pokoju błysnęło białe światło.

      - Gemma! - krzyknął rozzłoszczony Harry odrywając się od chłopaka. - Co Ty odpierdalasz?!

      - Robię Wam zdjęcie - brunetka zaśmiała się perliście machając aparatem.

      - Wynoś się stąd! Jestem nagi! - jęknął sfrustrowany zakrywając dłońmi miejsca intymne.

      - Już, już. Spokojnie - odparła kierując się do wyjścia wciąż chichocząc.

      - Nienawidzę jej - burknął Harry ześlizgując się z Louis'ego i chowając się pod kołdrę.

      - Przesadzasz - westchnął Tomlinson zdejmując kołdrę z chłopaka i obejmując go od tyłu.

      - Gemma już jest. A wiesz co to oznacza? - zagadnął Harry wyraźnie zmarnowany. Louis nie odpowiadał wiec kontynuował. - Chris.

      - Jej narzeczony? - loczek przytaknął lekkim skinieniem głowy. - Taki straszny jest?

      - Straszny to mało powiedziane. On mnie nienawidzi. Z wzajemnością - mruknął przekręcając się w ramionach chłopak, by wtulić twarz w jego szyję.

      - Harry... - westchnął Louis głaszcząc chłopaka po plecach.

      - Coś czuję, że to będzie dzień do dupy.



                                                                       ||IIWYB||


         Kiedy powoli zbliżała się godzina dwunasta Louis już krzątał się w kuchni szykując śniadanie dla Harry'ego. On natomiast jeszcze leżał w łóżku. Wyglądało na to, że jak na razie nie ma w ogóle zamiaru z niego wyjść. Żadne ze sposobów Louis'ego nie poskutkowały. Postanowił więc nakarmić ukochanego goframi z czekoladą i truskawkami. Dwa ułożył na srebrnej, metalowej tacce, szklankę soku pomarańczowego i małą różyczkę wyrwana z donicy z balkonu.

      Z takim zestawem wrócił do pokoju. Położył tacę na łóżko a w momencie Harry się obrócił. Spojrzał na wszystko co przygotował Louis i uśmiechnął się uroczo po czym spojrzał na chłopaka. Szatyn usiadł na skraju. Loczek szybko wygramolił się spod ciepłej kołdry i usadowił się wygodnie między kolanami ukochanego.

      - Dziękuję - szepnął sięgając po gofra. Przyjrzał mu się po czym wziął kęsa.

      - To wyjdziesz z łóżeczka i przywitasz się ładnie z siostrą i jej... facetem? - spytał Louis przeczesują loki chłopaka.

      - Z siostrą - tak. Z Chrisem - nie - odparł stanowczo pochłaniając pieczywo. Szatyn jedynie westchnął. Wiedział, że już nie ma sposobu na to by chłopak pogodził się z narzeczonym Gemmy. Najwidoczniej musiał być naprawdę okropny.

      Kiedy oboje doprowadzili się do porządku postanowili, że w końcu zejdą do rodziny. Na ich piętrze była cisza więc zeszli na parter. Wolnym krokiem kierowali się korytarzem kiedy zauważyli kogoś, zdecydowanie mężczyznę, kierującego się w ich stronę. Harry już wiedział kto to. Momentalnie zawrzało w nim. Zrobiło mu się gorąco. Wolną dłoń zacisnął w pięść, by po chwili się zatrzymać. Odetchnął cicho a Louis spojrzał się na niego zdezorientowany. Nie wiedział co się szykuje. Harry wyglądał na bardzo zdenerwowanego, martwił się o niego. Z zamyślenia wyrwał go niski głos.

      - Wita, porcelanko. Jak ja cię dawno nie widziałem – młody mężczyzna spojrzał na Harry’ego z głupawym uśmieszkiem. Blond włosy miał zaczesane do tyłu na quiffa a ubrany był w ciemnogranatowy garnitur i białą koszulę.

      - Goń się – burknął Harry mocniej ściskając prawą dłoń w pięść. Druga dłoń trzymana przez Louis’ego została potarta delikatnie jego kciukiem po jej wierzchu.

      - Haz – szepnął cicho szatyn spoglądając na loczka zmartwionym spojrzeniem. Harry w momencie ścisnął palce w dłoni starszego po czym pociągnął go za rękę starając się wyminąć blondyna. Na marne.

      - Nie przedstawisz mnie swojemu partnerowi? -  spytał zerkając na Louis’ego. Wredny uśmieszek wciąż utrzymywał się na jego ustach.

      - Po pierwsze, to jest mój chłopak. A po drugie, nie zasługujesz na to – warknął cięgle uspokajając nerwy.

      - Ja… ja jestem Louis – Tomlinson odwrócił wzrok od Harry’ego po czym spojrzał na narzeczonego Gemmy, jak się domyślał. Wymusił uśmiech i wyciągnął dłoń w jego kierunku.

      - Nie podaje ręki pedałom – odparł a w momencie jego uśmiech znikł i zastąpił go wredny wyraz twarzy. 

      Louis musiał przyznać, że trochę się wystraszył tej miny. Jednak po chwili doszło do niego co ten koleś powiedział.  Poczuł jak zaczyna się złościć, jak krew zaczyna pływać szybciej a on robi się czerwony na twarzy. Teraz poczuł się tak jak zdenerwowany Harry i nie myśląc dłużej puścił jego dłoń rzucając się z pięściami na mężczyznę i klnąc coś pod nosem.  Loczek w samą porę objął swojego chłopaka w pasie i przyciągnął do siebie. Cmoknął go w skroń po czym ujął jego dłoń i wyminęli lekko zszokowanego blondyna wychodząc do salonu.

      Na ogromnej kanapie rozsiadł się Robin a Anne zajmowała tylko malutką część tego mebla siedząc praktycznie na skraju ale najwidoczniej nie przejmowała się tym. Była zadowolona z obecności męża i córki siedzącej naprzeciwko niej w małym, brązowym fotelu. Harry automatycznie uśmiechnął się na widok siostry po czym podszedł do niej. Ta widziała go już z daleka. Wstała odwzajemniając uśmiech i przytulając brata. Cmoknęła go we włosy i pogłaskała po plecach.

      - Hej – szepnął jej do ucha.

      - Też tęskniłam – odparła uśmiechem w chwili przyciągając do siebie Louis’ego. Zdezorientowany chłopak odwzajemnił uścisk, by po chwili się z niego wyswobodzić i zasiąść na fotelu obok.

      Harry tylko na to czekał, gdyż już wcisnął się chłopakowi na kolana. Szatyn objął go mocno ramieniem wtykając nos w jego loki a młodszy wtulił się w jego klatkę piersiową przymykając powieki. Chciał choć na chwilę przestać myśleć o Chrisie. Ten człowiek naprawdę działał mu na nerwy i szczerze go nienawidził. Jak to możliwe, że Gemma go kocha? – Przemknęło mu przez myśl jednak szybko odepchnął to wszystko w tył swojego umysłu i skupił się na cieple, którym w tej chwili obdarzał go jego chłopak. Mimo wszystko na jego usta wstąpił delikatny uśmiech.

      - Harry, widziałeś gdzieś może Chrisa po drodze? Wyszedł na chwilę do toalety i długo nie wraca – Gemma zwróciła się do brata sprawiając, że uśmiech z jego ust znikł. - Może się zgubił? – spytała jakby sama siebie.

      - Ta… Gdzieś mi śmignął przed oczami… - wymamrotał w koszulkę Louis’ego.

      - Louis musi go poznać – ożywiła się nagle brunetka nie zwracając uwagi na odpowiedź Harry’ego. Chłopak momentalnie się wyprostował.

      - Już go poznałem – odparł cicho szatyn przyciągając ukochanego z powrotem do siebie. Wetknął dłoń w jego włosy i zaczął nawijać sobie na palce pojedyncze loki.

      - O. Czyli jednak się z nim widzieliście – zauważył Anne. Harry spojrzał przelotnie na Robina. Zaciekle czytał jakąś książkę i najwyraźniej nie zwracał uwagi na zaistniałą sytuację.

      - Tak – przytaknął cicho Tomlinson – I nie jest…  Auć! - jęknął kiedy Harry uszczypnął go w bok.

      - Przepraszam – wymamrotał brunet po czym ucałował chłopaka w pierś.

      - Nie jest…? – ponagliła go Gemma.

      - Nie zdążyłem go za bardzo poznać - Louis wymyślił szybko najprostsze kłamstwo. Harry najwyraźniej nie chciał, by szatyn powiedział prawdę.

      - Uhm. To zaraz go poznasz – rzekła Gemma a w jej głosie dało się usłyszeć uśmiech. Louis spojrzał na nią a zaraz w kierunku, w którym patrzyła. Właśnie do salonu zbliżał się Chris machając swojej narzeczonej niczym głupi nastolatek.

      Wszedł do pomieszczenia i omijając chłopaków wcisnął się na fotel koło brunetki i objął ją ramieniem. Ucałował ją w policzek na co ona cicho zachichotała a Louis przewrócił oczami. Dziewczyna wyraźnie była zakochana. Ale czy on ją kochał? To na chwilę zastanowiło Louis’ego. Blondyn wyglądał jakby po prostu podlizywał się Gemmie. A Anne nie potrafiła oderwać od nich wzroku – tak jak od Harry’ego i Lou, niedawno.

                  
                                                              ||IIWYB||


     
Harry i Louis po ponad godzinie zostali sami wraz z Chrisem, gdyż Anne, Gemma oraz Cheryl przygotowywały kolację a Robin, tak jak chciała jego żona, uczył się przygotowywać kurczaka po myśliwsku.

      Louis starał się ignorować palące spojrzenie blondyna. Czuł, że ten wręcz gapi się na niego ale on udawał zbyt pochłoniętego zabawą włosami Harry’ego, który najwyraźniej się zdrzemnął. Szatyn w tej chwili cholernie mu zazdrościł. Ucałował go w czoło na co ten się nieznacznie poruszył i zamlaskał. Louis uśmiechnął się pod nosem. Harry był taki uroczy kiedy spał.

      - Louis! Obudź, proszę, Harry’ego – usłyszał głos Anne z kuchni. – Nie chcę by był śpiący przy obiedzie.

      Chłopak pokiwał jedynie głowa po czym przeczesał loki Harry’ego i cmoknął go w policzek. Przysunął wargi do jego ucha i wymruczał ciche:

      - Wstawaj, skarbie – łaskocząc go nieznacznie w brzuch. Loczek wymamrotał coś niezrozumiałego i uchylił powieki. Louis uśmiechnął się pod nosem kiedy ten się poprawiał w jego ramionach i usiadł bardziej prosto. Spojrzał na szatyna i musnął lekko jego wargi.

      - Awww. Jesteście tacy słodcy, że aż chce mi się rzygać – warknął Chris udając odruch wymiotny na co Louis przewrócił oczami a Harry starał się to zignorować.

      - Szkoda, że moja siostra tego nie słyszy – odparł łagodnie Harry wciskając nos w zagłębienie szyi ukochanego i bardziej wypychając się plecami do blondyna.

      - Szkoda, że nie jesteś normalny – burknął Chris. Harry chciał odpyskować jednak przerwała mu Gemma wchodząc do salonu z tacą pełną szklanek i dzbankiem soku pomarańczowego. Odstawiła wszystko na stół pomiędzy kanapą a dwoma fotelami, na których w jednym siedział Harry z Lou i Chris w drugim obok nich.

    Dziewczyna usiadła wygodnie na kanapie a za chwilę obok niej blondyn. Znów objął ją ramieniem zakładając nogę na nogę a Louis odwrócił wzrok. On jest taki bezczelny. - pomyślał po czym przymknął oczy i ponownie wetknął nos w loki Harry’ego.

      Za chwilę w salonie pojawiła się Anne, Cheryl i Robin wraz z resztą dań. Tak jak Gemma, odstawili wszystko na stół i zajęli swoje miejsca. Anne wraz z mężem na kanapie obok Gem i Chrisa a Cheryl w fotelu obok chłopaków.

     

      Obiad dłużył się niesamowicie. Harry jak i Lou byli już zmęczeni ciągłym jedzeniem przeróżnych ciast i piciem soku. Robin grzebał coś w swoim telefonie w ogóle niezainteresowany sytuacją, kobiety zawzięcie dyskutowały o nadchodzącym ślubie najmłodszej z nich, wcześniej poruszając kwestię operacji Harry’ego, która swoją drogą była za… dwa dni. Natomiast Anderson wciąż posyłał Louis’emu piorunujące spojrzenia. Przez cały ten czas nie odrywał wzroku od szatyna, który był już cholernie zmęczony ciągłym udawaniem, że tego nie widzi i kompletnie sfrustrowany całą tą denerwującą sytuacją. Harry miał rację mówiąc, że ten facet jest okropny.

      Louis momentalnie wzdrygnął się kiedy chłodne palce Harry’ego wślizgnęły się pod jego koszulkę. Spojrzał rozbawiony na chłopaka na co ten wyszczerzył się do niego. Szatyn pokręcił głowa z dezaprobatą po czym ujął w dwa palce podbródek chłopaka i nachylił się, by złożyć czułego buziaka na jego słodkich ustach.

      - Koniec! – warknął Chris wstając z kanapy. W momencie chłopaki oderwali się od siebie i spojrzeli na niego a razem z nim cała reszta. – Nie macie tego dosyć?! – wrzasnął gestykulując dłońmi na Harry’ego Lou.

      - Czego? – spytała zdezorientowana i lekko przestraszona Gemma.

      - Jak oni… te pedały! Nie mogę na nich patrzeć! – zrobił kilka kroków w tył odsuwając się od stołu.

      - Chris! To jest mój brat! – dziewczyna podeszła do niego starając się zrozumieć narzeczonego i całą tą dziwna akcję.

      Harry musiał przyznać, iż podobało mu się to, że jego siostra za chwilę pozna cała prawdę, którą on znał od pół roku. Jednak starał się to ukryć. Nie mógł przecież cieszyć się się nieszczęściem Gemmy.

      - W dupie to mam! Tak samą jak tą całą Twoją pojebana rodzinkę i Ciebie! – krzyknął rozwścieczony tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego co powiedział. Oczy brunetki zaszły mgłą a już za chwilę po jej policzkach spłynęły słone łzy.

      W pokoju zaległa cisza. Chris brał hausty powietrza zastanawiając się co dalej. Spoglądał to na dziewczynę to na jej przerażoną matkę. Wszyscy wpatrywali się w niego a Harry zdecydował się odezwać.

      - No dalej, Chris. Powiedz wszystkim o co Ci chodzi. Powiedz całą prawdę, bo ja to zrobię – odparł spokojnie kiedy Anne zgarnęła córkę w swoje ramiona a ta zaniosła się płaczem. Dziewczyna wiedziała, że to już koniec.

       - Dobra. W porządku. Już – westchnął przeczesując włosy. – Jak wszyscy wiemy mój ojciec ma kupę kasy – uśmiechnął się chytrze. – Ja niestety nie mam do niej dostępu dopóki nie jestem żonaty – spojrzał na Gemmę. – Do tego byłaś mi potrzebna, maleńka. Nie kochasz moich pieniędzy tylko mnie więc dla mnie idealnie! – zaśmiał się a brunetka ponowie wybuchnęła płaczem chowając się w ramionach matki. – I już byłem tak blisko fortuny. Tylko trzy miesiące do ślubu… - westchnął zmarnowany znów przeczesując włosy.

      - Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać! – w końcu odezwał się Robin. Wstał ze swojego miejsca po czym tak po prostu wyrzucił Andersona z domu. Wracając usiadł koło córki i przytulił ją do siebie powtarzając ciche przepraszam.

     
 Wszyscy posyłali Gemmie współczujące spojrzenia. Harry chciał podejść do niej i też ją przytulić. Jednak chyba było jej dobrze w ramionach rodziców. Mimo wszystko czuł się źle, że nie powiedział jej tego dużo wcześniej. Może oszczędziłby wszystkim tej sceny.

      W momencie dziewczyna zachichotała przez łzy.

      - Co jest? – spytał zdziwiony Harry.

      - Wy nie rozumiecie – uśmiechnęła się siadając prosto. Przetarła policzki i spojrzała na brata. – Nie płaczę za nim ani przez niego. Jestem po prostu zła na siebie, że nie wierzyłam ci Haz kiedy mówiłeś, że cię obraża. Jestem wściekła na siebie, że tego nie zauważyłam. Że nie zauważyłam tego wszystkiego. Tego, że mnie nie kochał. Że był zwykłym dupkiem – znów się zaśmiała po czym schowała twarz w dłoniach. – I zmarnowałam z nim trzy lata mojego życia. – chlipnęła. – Ale każdy popełnia błędy, prawda? – spytała wciąż patrząc na Harry’ego. Chłopa kiwnął głową z lekkim uśmiechem.

      - Czyli nie będziesz za nim tęsknić? – spytał Robin pocierając ramię córki.

      - Nie mam za kim – szepnęła. – Już nawet nie pamiętam jak miał na imię – zachichotała a wraz z nią reszta. Wszyscy wybuchnęli śmiechem zapominając, że ktoś taki jak Chris Anderson w ogóle istniał.

                                                       
_______________________

O! I liczę na komentarze, bo pod ostatnim rozdziałem coś malutko ich było ;c a mi się smutno zrobiło. a potrzebuje jakiejś motywacji, bo mi ciężko idzie. Piszę dzień w dzień specjalnie dla Was...

>>zapytaj autorkę<<
>>zapytaj postaci<<

21 komentarzy:

  1. Ohohohhohoo.... jakie to boskie! Ale miałam zaciesz jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział ;) Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże i ty mówisz, że ten rozdział ci nie wyszedł?! On jest genialny! Naprawdę... powinnaś uwierzyć ;) No nie wiem co mogę jeszcze napisać poza tym, iż jest słodki :) Czekam na następny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo, cudeńko normalnie <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wyszedł ci bardzo fajnie i już nie mogę się doczekać następnego <3 Kocham to opowiadanie *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie wspomnienie. Można to tak określić? Słodkie? No nie wiem, ale w każdym bądź razie jest urocze ;) Bardzo podoba mi się twój styl pisania ^^ Wielbie Cię za tego bloga xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę, naprawdę, naprawdę, naprawdę i jeszcze raz naprawdę wspaniały. Wszystko co napiszesz jest jak nie z tej ziemi. W twoim słowniku nie powinno być słowa "do dupy" jeśli chodzi o twoją twórczość xd Zawsze wszystko jest idealne ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże moj kochany i najświętszy... rozpływam sie <333 Kurwa ja chcę już kolejny!!! Dodaj go szybko plis bo nie wytrzymam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty! czekam na następny.pozdrawiam i życzę weny @KarolciaSel :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez cały czas gdy to czytałam, miałam uśmiech na twarzy. I nadal mam :) To jest extra!!
    Pati.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham takie rozdziały! Te, w których Harry i Lou są tacy słodcy, że aż nie mogę.... cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo nie wiem czy wytrzymam to czekanie. I Boże... już za dwa dni operacja Harry'ego! Jezu.. a jak coś pójdzie nie tak? NIE! Stop! Bez takich myśli... wszystko musi pójść zgodnie z planem. Musi... bo pójdzie, prawda? Ahh... ale i tak wiem, że Hazz umrze. Nie wiem czemu... kobieca intuicja? Hahahaha... często mnie zawodzi i oby było tak i tym razem ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz, że nie komentowałam, ale całkowicie zapomniałam. Tak, tak, teraz mam cholerne wyrzuty sumienia, ale mam nadzieję, że jakoś to nadrobię. Rozdział wspaniały jak wszystkie zresztą. I czy mi się wydaje, czy też w następnym Lou i Hazz będą się kochać? Jeśli tak to kocham Cię dziewczyno ;* W sumie to i tak Cię kocham, bez względu na wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. po pierwsze , kontynuuj tego bloga również ponieważ jest on przecudowny.
    po drugie na prawdę dziękuję , piszesz cudowne opowiadania , oby tak dalej <3
    po trzecie niech hazza nie umiera, plis :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Yeaa
    To opowiadanie jest NIESAMOWITE
    Już nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się następny rozdział! ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Omfsdfsf.... Boże jakie to jest cudowne! Lou i Harry byli tacy rozkoszni w tym rozdziale i nawet nie mów, że jest do dupy, bo nie jest! On jest wspaniały! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest ZAJEBISTE!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham to! Pisz dalej bo to jest cudowne ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Coś cudownego, serio :) Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  19. C.U.D.O.W.N.I.E! Jesteś moją ulubioną blogerką i dla mnie jesteś najlepsza ;3
    ~Louise.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie powinnaś mówić, że rozdział ci nie wyszedł. Jest cudowny. Naprawdę świetny.:) Gemma ich nakryła...śmiałam się z tego. Zawsze ktoś ich znajdzie.:)
    Dobrze, że nie ma Chrisa, okropny człowiek.
    No nic...czekam na następny. :)
    Zapraszam do siebie. http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny, słodki i dobrze napisany... Musisz dodać jak najszybciej 15 ;)

    OdpowiedzUsuń