niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 3. - Kiss Me

      Wazzup Pieszczochy !!! Tęskniliście ? Bo ja bardzo :**. Cholernie już chciałam napisać ten rozdział ale jakoś nie miałam czasu, bo chęć oczywiście była :D. Zawsze ją mam.
      Wiecie, tak sobie przeliczyłam, że jeśli dobrze pójdzie i będę dodawać rozdziały regularnie co tydzień to epilog powinien się pojawić...*proszę o werble* {dum, dum, dum, dum} dokładnie 23 grudnia. Taki super prezent gwiazdkowy ;) Ale znając mnie to raczej poczekacie sobie na końcówkę...może do dziewiętnastki Hazzy !!! Cieszycie się, że tak długo ? (piszcie w komentarzach)
       Jeśli chodzi o rozdział to z góry przepraszam za możliwe powtórzenia (Louis, Louie, Harry, Hazz, Loczek). Po prostu nie mogłam znaleźć innych synonimów... ;P A tak w ogóle to pierwsza część mi się podoba ale druga (w domu Hazzy) nie za bardzo, nie wiem czemu. Po prostu mi nie odpowiada.
      Muszę Wam powiedzieć, a raczej chcę (nie powinnam ale jednak), że pojawia się tu małe co nieco :D A teraz Was zasmucę po prawdziwy seks pojawi się dopiero w rozdziale...siedemnastym. Na prawdę mi przykro...yyy, a właściwie to nie. :D Wiem, jestem wredna. Ale taka już moja natura i taką miałam koncepcję. :)
     Teraz mam do Was sprawę Wy moje kochane Pussy ;) Napisałam własną teorię tego prawdziwego Larry'ego. To znaczy, to jak ich postrzegam, ich prawdziwe życie. Jeśli ktoś chciałby przeczytać to piszcie w komentarzach swoje gg to Wam wyśle, a jeśli będzie Was więcej to po prostu napiszę na blogu.  :D
    No to chyba tyle co miałam do powiedzenia. Przepraszam, że Was zanudzałam. Chyba większość tego nie przeczytała. No ale cóż...Zapraszam do czytania ;)
    ENJOY !!!                               





                                                                     *Kiss Me*

   Zaczynał się kolejny nudny dzień bez Harry'ego. Dla Louis'ego każdy dzień, każda godzina, każda minuta, każda sekunda bez ukochanego to męczarnia, to piekło. Nie mieć możliwości spojrzeć w jego irlandzko zielone oczy, pocałować malinowych ust czy przytulić go do serca to jakby kara za to, że go pokochał. Dlaczego ? Dlaczego Bóg pozwala na to, żeby jego rodzice tak go krzywdzili ? Przecież rodzic powinien chcieć szczęścia i dobra swojego dziecka. Może i oni tak chcą ale coś im nie wychodzi. Może...może potrzebują czasu ? Nie, raczej nie. Minęło już pół roku odkąd wiedzą, sześć pieprzonych miesięcy...bez zmian. Chociaż, ojciec stał się taki...inny, milszy. Może jednak. Może ten ktoś na górze zlitował się nad nieszczęsną miłością Louis'iego i Harry'ego. To dziwne ale ich życie w pewnym stopniu przypomina historię W.Szekspira - Romeo i Julia. Oby tylko nie skończyli jak oni - żeby żyć razem musieli umrzeć. Oby Bóg miał dla nich lepszy scenariusz.
   Usiadł na brzegu łóżka, które jako jedyne, oprócz Harry'ego, dawało mu poczucie bezpieczeństwa i przeczesał palcami włosy. Każdego dnia, takiego jak ten, Louis nie potrafi zrozumieć tego co się wokół niego dzieje. Te wszystkie chwile Loczkiem, tyle lat jak bracia i ostatni rok o wiele bliżej i do tego ta pierdolona choroba wykryta dwa lata temu. Gdyby Harry zbadał się wcześniej, to może wszystko wyglądałoby inaczej. Nie mogę go o to osądzać. To nie jego wina. To wszystko wydaje się takie...niemożliwe, nierealne. Całej sytuacji dodaje grozy 'zakaz miłości', 'zakaz bycia szczęśliwym' przez Tomlinsonów.
   Ale już niedługo. Tylko dwa tygodnie dzielą ich od bycia razem tak na prawdę, tak...na zawsze. Chociaż te kilka lat. Chociaż tyle. Oby im się udało.
   Louis poczuł burczenie w brzuchu co było oczywiście oznaką głodu. Tak dawno nie jadł. Nie, to nie był jakiś strajk głodowy, nie chciał tym wywrzeć presji na rodzicach. Tak bardzo tęsknił za Harry'm, że zapomniał jeść. To właśnie Hazz i miłość do niego jest jego pokarmem. Można to nazwać uzależnieniem albo depresją, jak kto woli...
   Nie myśląc dłużej włożył na siebie jakieś dresy i zszedł na dół. Głód ciągle się nasilał, więc Louis wpadł do kuchni jak burza przeszukując na zmianę lodówkę i półki czy szafki. Wyjął dosyć dużą fioletową miskę, płatki czekoladowe i chłodne mleko w kartonie.Miał już zamiar przyrządzać sobie śniadanie ale niespodziewanie ktoś się pojawił w kuchni.
   -Zgłodniałeś ? - usłyszał dziwnie miły głos matki po czym upewniając się, że jest spokojny i nic jej nie zrobi odwrócił się do niej.
   -Jak widać... - rzucił oschle po czym wrócił do pichcenia.
   -Louis...nie jesz od jakiegoś czasu. To przez NIEGO.
   -Nie, nie przez NIEGO, tylko przez Ciebie. - odpowiedział spokojnie chociaż w środku się gotował. W głowie cały czas powtarzał sobie spokojnie.
   -Dlaczego przeze mnie ? - zdziwiła się co można wywnioskować po tonie głosu i wyrazie twarzy. - Zresztą, nieważne. Zapomnij o NIM. - powiedziała to z takim spokojem jakby mu oznajmiła co dziś będzie w telewizji. - Z tego nic nie będzie, zrozum. - podkreśliła ostatnie zdanie.
   -Powiem Ci coś. Odpierdol się od mojego, od naszego życia ! Zostaw Harry'ego w spokoju ! Nie masz prawa go osądzać o cokolwiek ! Rzygać mi się chcę jak na Ciebie patrzę ! Niszczysz mi życie ! - wykrzyknął matce prosto w twarz. Zrezygnował z jedzenia i wręcz wybiegł z kuchni trafiając po drodze na ojca, którego niechcący potrącił ramieniem. Mark w przeprosinach dostał krótkie sorry.
   Wpadł do pokoju i jak miał w zwyczaju w takich sytuacjach, rzucił się na łóżko z płaczem. Przycisnął poduszkę do twarzy i zaczął głośno krzyczeć. Zapomnij o NIM.Z tego nic nie będzie, zrozum. Te słowa tłukły mu się po głowie z ogromnym echem. Jak ona może w ogóle mówić takie rzeczy. Widocznie nie zna swojego syna. Nie wie, że on nigdy się nie poddaje i zawsze walczy do końca o swoje. A w tym przypadku o Harry'ego. W tym stanie w jakim aktualnie przebywał przez pół roku był w stanie zrobić wszystko dla ukochanego. Kompletnie wszystko.
   Po 30 minutach i paru głębszych oddechach uspokoił się. Serce zwolniło swoje tempo a łzy zaschły na policzkach. Ułożył się wygodnie na łóżku i i słysząc ciche dryń, dryń na szafce nocnej sięgnął ręką po telefon. Tak, Harry napisał do niego. Nawet te cztery litery składające się na imię jego chłopaka sprawiały, że się uśmiechał. Zapewne byłoby tak nawet jeśli byłby poddawany najgorszym torturom - wystarczyło by napisać na karce Harry a ból by ustąpił. Prawda, to dosyć przerażające ale jednak prawdziwe. Co miłość robi z człowiekiem...
   Szybko odpisał i już po chwili usłyszał kroki na schodach. Na pewno ktoś idzie go 'odwiedzić'. Krótka cisza i drzwi do jego pokoju się otworzyły. Na panelach w kolorze piasku plażowego stanęła noga mężczyzny - Mark'a. Ojciec Louis'ego powolnym krokiem podszedł do łóżka syna i usiadł na skraju, żeby tylko nie drażnić szatyna. Westchnął głośno co przyczyniło się do tego iż Louie wstał i usiadł obok niego odpisując na kolejnego sms'a od Harry'ego.
   -Z kim tak piszesz ? - spytał jakby nie wiedział. A może po prostu chciał ujrzeć uśmiech na twarzy syna, bo wiadome było, że gdy wypowie jego imię on się pojawi.
   -Z Harry'm. - tak, uśmiechnął się. Nacisnął wyślij i odłożył telefon na jej wcześniejsze.
   Mark widząc to czego oczekiwał również rozpromieniał. Podążył wzrokiem za ręką Louis'ego i natknął się na zdjęcie na szafce. Zdjęcie Lou i Hazzy, razem. Loczek całował policzek swojego chłopaka. Tomlinson ucieszył się, że był ktoś w pobliżu, by uwiecznić ten piękny gest.
   Harry. Ten chłopak sprawiał, że Louis chciał żyć i na prawdę miał powód do tego, którym był właśnie ON. A Hazz, gdyby nie Louie, nie zgodziłby się na tą operacje 'przedłużającą życie'. Pożyłby jakieś pół roku i zasnął na wieczność. A tak nie, ma Louis'ego i che żyć dla niego jak najdłużej się da.
   Mark spuścił wzrok na podłogę gdy zauważył, że syn go przyłapał na wpatrywaniu się w to piękne zdjęcie. Czuł się...źle. Niszczył mu życie. Nie chciał tego. Na początku faktycznie myślał, że to nastoletnie hormony, że Louis tylko się zauroczył, że to była zwykła fascynacja młodym Styles'em. Ale teraz wie, że totalnie się mylił. Jego syn jest cholernie zakochany w dziecku jego najlepszego przyjaciela - poprawka - byłego, najlepszego przyjaciela.
   -Ślicznie wyglądacie na tym zdjęciu. - stwierdził łagodnie a Louis uśmiechnął się pod nosem.
   -Chciałeś o czymś pogadać ? - niechętnie spytał zmieniając temat. Chciał porozmawiać z ojcem o Harry'm, bo cholernie chciał komuś powiedzieć ile ten chłopak dla niego znaczy ale coś mu mówiło, że to niezbyt dobry pomysł.
   -Nie będę pytał dlaczego tak naskoczyłeś na matkę, bo na pewno miałeś swoje powody, ważne powody.  - przynajmniej on go rozumie. - Powiem tak : razem z Jay i dziewczynkami jedziemy na zakupy, Ty zostaniesz sam w domu. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jak wrócimy to masz być w pokoju, rozumiesz mnie ? - Louis kiwnął głową ale kompletnie nie wiedział co ojciec ma na myśli. - Nie będzie nas jakieś cztery godziny. Powtarzam, jak wrócimy, masz być w pokoju. - powiedział to tak jakby chciał mu coś przekazać, po czym wstał i już bez słowa wyszedł z pokoju.
   Czyżby on coś sugerował ? Louis zastanawiał się dłuższą chwilę. Kiedy usłyszał warkot silnika podszedł do okna balkonowego. Cała rodzina, oprócz niego, właśnie wyjeżdżała z podjazdu po czym samochód wjechał na ulicę i już po chwili zniknął z pola widzenia szatyna. Wtedy go olśniło. Chwycił telefon i szybko wystukał coś na klawiaturze po czym wysłał do Harry'ego. Nie tracąc na czasie, wszedł na balkon i pobiegł w stronę domu ukochanego.
   Teraz już wiedział co ojciec ma na myśli. Starał się tak poinformować syna tak, aby ten zrozumiał, że ma czas by spotkać się z Harry'm. Cztery godziny. Trochę mało ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
                                                          *Your love is My drug*
   Nawet nie pukając wszedł do domu. Hazz napisał mu, że jest sam więc pukanie nie miało sensu. Zdjął tylko buty i pobiegł do pokoju Loczka. Tym razem nie dbał o to czy jest cicho, czy Harry go usłyszy. Chciał po prostu jak najszybciej go zobaczyć. Hazz nawet nie zauważył kiedy Louie usiadł mu na biodrach.
   -Szybki jesteś. - zauważył młody Styles.
   -No wiem. - odpowiedział szybko po czym wpił się w jego usta.
   Całował go tak jakby nie widział go z milion lat. Co prawda było to zaledwie dziś w nocy ale można to do tego porównać. Dla nich minuta osobno to wieczność...
   Louis nie chciał próżnować ani tracić czasu na jakieś tam buziaki więc już po chwili zdjął chłopakowi koszulkę i z pocałunkami przeniósł się na jego tors. Harry odrzucił głowę w tył opierając ją o ścianę i dając tym samym znak ukochanemu czego oczekuje. Szatyn zrozumiał o co chodzi młodszemu i już po chwili ssał skórę na jego szyi. Trwało to trochę i kiedy Lou oderwał się od szyi chłopaka z cichym mlaskiem pojawiła się na niej dorodna malinka. Obejrzał swoje dzieło z ogromną dumą po czym zdjął z siebie koszulkę i ułożył chłopaka na całej długości łóżka.
   Stworzył sobie ścieżkę pocałunków zaczynając od ust. Schodził coraz niżej po szczęce, na chwilę zatrzymał się przy obojczyku i znów wrócił na usta. Oddał ostatniego buziaka na wargach Harry'ego po czym przyssał się do skóry na jego brzuchu. Loczkowi najwidoczniej bardzo się to podobało, bo wydawał z siebie ciche jęki i pomruki co jeszcze bardziej  pobudzało Louis'ego. Spojrzał na chłopaka nie przerywając pocałunków zastanawiając się nad pewną opcją. Wywnioskował, że jest to odpowiedni moment i jednym ruchem zdjął ukochanemu dresowe spodnie. Harry w ogóle nie protestował. Wręcz przeciwnie - przymknął oczy i wplótł palce we włosy starszego.
   Louis dłuższą chwilę pieścił ustami i językiem podbrzusze Loczka i stwierdzając, że chłopaka już powoli zaczyna denerwować to droczenie się postanowił działać. Po obu stronach bioder Harry'ego, złapał za gumkę od jego zielonych bokserek. Już chciał je zdejmować, już w głowie wyobrażał sobie jak będzie wspaniale zrobić dobrze ukochanemu, jak będzie się fantastycznie czuł kiedy on będzie wykrzykiwał jego imię, ale...
   Usłyszeli charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi i momentalnie Louis oderwał swoje usta od podbrzusza Harry'ego po czym oboje spojrzeli na niechcianego gościa.
   -Ja...ja nie wiedziałem. Ja...przepraszam, już wychodzę.  - intruzem okazał się być tata Harry'ego. Widząc swojego syna z jego chłopakiem w takiej sytuacji...no cóż, zawstydził się, zrobiło mu się głupio. Nie dlatego, że ich nakrył tylko dlatego, że im przeszkodził.
   Na chwilę w pokoju zapanowała cisza ale potem zastąpiły ją śmiechy chłopaków. Cała ta sytuacja po prostu ich śmieszyła.
   Louis jeszcze raz ucałował podbrzusze Harry'ego i na łokciach podsunął się do niego kładąc na plecach. Hazz skorzystał z okazji i położył się na torsie ukochanego, kreśląc delikatnie na jego brzuchu kręgi.
   -Harry, mówiłeś, że jesteśmy sami... - zaśmiał się Louie.
   -No bo tak było. - musną ustami jego brzuch. - Nie wiedziałem, że tak szybko wrócą. - próbował się bronić i nieco podniósł głos.
   -Już dobrze, nie gniewam się. - wplótł palce w loki Harry'ego. - Mam tylko nadzieję, że kiedyś to dokończymy...
   -No pewnie !

   Niestety za wiele czasu im nie zostało. Na wszelki wypadek Hazz zakluczył drzwi i już w spokoju mogli robić...różne takie. Nie posuwali się zbyt daleko*, bo wiedzieli, że wciągną się, czas nie będzie się dla nich liczył, a tego by nie chcieli. Louie musiał wrócić do domu przed rodzicami. Aż strach pomyśleć co by się stało gdyby się spóźnił.
   Kiedy dochodziła godzina osiemnasta Louis z ogromnym brakiem chęci pożegnał się z ukochanym i pędem pobiegł do domu. Tylko przekroczył próg domu Styles'ów i już zaczął tęsknić za Harry'm...

_________
*"nie posuwali się zbyt daleko" - wiem, że niektórym mogło się to skojarzyć więc od razu mówię, że to nie o TO chodziło ale kocham Waszą wyobraźnię. :*
  
  

10 komentarzy:

  1. z tym nie posuwali się zbyt daleko tzn. tylko pocałunki czy tylko obciąganie?
    Ogółem to dobrze wyszło, jest kilka błędów ale każdy się może pomylić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Opowiadanie ciekawie się zapowiada. Masz napisane wszystkie rozdziały czy jakoś zaplanowane? Za tydzień w niedzielę nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, uśmiałam się z notki pod rozdziałem :) Ogólnie fajnie, będę wpadała tuuuu.
    Zapraszam do mnie:
    http://one-direction-and-ammie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham <3333 Larry is real !! *-* Dodawaj nexta. Juz nie moge sie doczekac !! *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. LARRY! <3
    AWW KOCHAM TEN BLOG *-*
    Zapraszam do siebie --> http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/ c:

    OdpowiedzUsuń
  6. `Fajne masz skojarzenie, bejbe :D
    -Ten rozdział jest zacny. ;]]

    LARRY IS REAL BITCHES.! <33.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zarąbisty rozdział matko zarąbisty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział.:)
    Larry...aww<3
    Czekam na następny.:)
    ~magda

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział był świetny . Czekam oczywiście na następny i mam nadzieję , że pojawi się niedługo ;x
    LARRY FOREVER ♥ < 3

    OdpowiedzUsuń
  10. jeju *---* ale ty cudnie piszesz :3 już się nie mogę doczekać. zapraszam: http://larry-stylinson-cos-we-are-the-same.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń